Anna Klejzerowicz, List z Powstania, 2014
"Czuję się jak kolejna ofiara powstania. To nie szyderstwo. Jestem nią. Tych ofiar było wiele, bardzo wiele - nie tylko w tamtym strasznym czasie, lecz jeszcze lata, dziesiątki lat później." (s.17)
Zawsze w sierpniu sięgam po książki związane z Powstaniem Warszawskim. Czytając w upalnym słońcu wojenne historie chcę poniekąd upamiętnić młodych, walczących Powstańców. W tym roku wybrałam luźno powiązaną z wydarzeniami z sierpnia 1944 roku powieść obyczajową. Krążąca wokół zgłębienia rodzinnej tajemnicy dotyczącej zaginięcia jednej z biorących udział w powstaniu dziewczyn akcja książki, rozgrywa się na przestrzeni wielu lat i kończy w czasach współczesnych w samym Monachium - mieście, w którym mieszkam! Czekała na mnie prawdziwa niespodzianka na ostatniej stronie książki.
Jak to zazwyczaj z tego typu powieściami bywa dają się zachłannie pochłonąć w kilka nocy. Intryga powstańcza, tajemnicze zaginięcie w tle z całą burzliwą historią naszego kraju, dostarczyło mi kilka przyjemnych chwil podczas czytania. Fabuła skupia się wokół historii rodziny anglistki Marianny. Główna bohaterka po części prowadzi narracje i opowiada wydarzenia ze swojego punktu widzenia w pamiętniku. Autorka jednak sprawnie manipuluje czytelnikiem nie tylko skacząc po chronologii wydarzeń, ale również zmieniając raz po raz formę narracji.
Przyciągający tytuł książki okazał się jednak chwytem marketingowym. W książce nie pojawia się żaden list z powstania. Opowieść zawiera w sobie spore fragmenty różnego rodzaju korespondencji, tego najważniejszego listu jednak, na próżno wypatrywałam aż do samego końca. Dlatego czuję lekki żal, choćby nawet historia sama w sobie mnie ujęła, to jednak trochę inne miałam co do książki oczekiwania.
Fakt, o Powstaniu należy pamiętać. Pozdrawiam z pogranicza świętokrzysko - kieleckiego :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Kaszub:)
UsuńBardzo interesująca recenzja. Dziękuję za nią.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, jeśli zachęciłam do sięgnięcia po książkę:)
Usuń