niedziela, 10 lutego 2019

Dziwy na słowiańskiej wsi

Joanna Łańcucka, Stara Słaboniowa i spiekładuchy, 2013








"We wsi jak słowo rzucisz, to zaraz się w dziesięć przemienia, a ledwo się obejrzysz, to pięćdziesiąt, a każde obelżywe i pełne nienawiści i tak z ludku pobożnego i pomocnego każden każdemu wataha się uczyniła żądna krwi i zemsty." (s.293)




Są takie dni, kiedy do rąk wpada perła i nie można się od niej uwolnić. Stara Słaboniowa to jedna z nich. Książka, którą żal kończyć i bohaterka, z którą chciałoby się zostać dłużej. Uwielbiam słowiańskie klimaty a Joanna Łańcucka idealnie wypełnia moje zapotrzebowanie. Opowiada o małej wiosce Capówce, która raz po raz nawiedzana zostaje przez różnego rodzaju demony. Pojawiają się Południca, Zmora, Strzyga, Kikimora, Wąpierz a nawet sam Diabeł z piekła rodem! Świat rzeczywisty lekko przenika się z nadprzyrodzonym i to wcale nie w formie fantasy. Jestem zachwycona tą lekturą. Mistrzowski pomysł i wykonanie. 

Tytułowa Słaboniowa to  kobieta o nadprzyrodzonych zdolnościach. Świetnie orientuje się w życiu pozaziemskim i jest wręcz mistrzynią w unicestwianiu pogańskich demonów, w które nikt poza nią już we wsi nie chce wierzyć. Babcia mimo swoich domniemanych stu lat potrafi sobie ze wszystkim poradzić lepiej niż nie jeden chojrak. Skradła moje serce. Jest rewelacyjna! Stylizacja narracyjna to jeden z dużych atutów tej książki. Cudownie czyta się ten archaiczny język. Właściwie wszystko tu świetnie ze sobą współgra. Kolejne rozdziały to tak jak by osobne opowiadania, każdy z nich opisuje przygodę z innym słowiańskim demonem, ale zachowana jest ciągłość fabularna. 

Dziwi mnie, że dopiero teraz dowiedziałam się o tej książce, a jeszcze większe zdziwienie to fakt, że autorka na tej jednej poprzestała. Niebywały talent, który widać również na nadających całości wspaniałego klimatu ilustracjach również autorstwa Joanny Łańcuckiej, widać i czuć na każdej stronie. Poproszę o więcej:)



1 komentarz: