"Niektórzy nie mają na bilet, żeby dojechać, inni nie mogą się zwolnić z pracy. Śmierć nie jest wystarczającym usprawiedliwieniem, żeby oderwać się od życia."
Być może lato i wakacje to nie jest najlepszy czas na czytanie o śmierci. Nie mogę jednak nic poradzić na to, że wciąż niezmiennie bardzo lubię smutne historie. W pewnym sensie pomagają mi one szczęśliwiej żyć. Mimo ciężkiego tematu, Niebo dla akrobaty wcale nie przygnębia, autorowi udało się stworzyć lekką opowieść o końcówce życia swoich bohaterów. Oswaja temat umierania do tego stopnia, że pod koniec książki staje się on zwyczajną sprawą a nawet wzbudzającą ciekawość tajemnicą.
Każdy rozdział tej książki ma innego narratora. Są nim osoby mniej lub bardziej związane z hospicjum, w którym umierają ludzie. Opowiadają o osobach, które odeszły, o ich ostatnich chwilach, o bliskich, o sposobie w jaki radzili sobie ze świadomością zbliżającej się śmierci. Historie te uzmysławiają bardzo dużo ważnych spraw. Przede wszystkim pokazują, z czym zostaje człowiek pod koniec życia, z jakimi myślami musi się uporać i co go dręczy.
Dla uważnego czytelnika książka ta może być pomocna w przewartościowaniu swojego życia. Powinna wzbudzić refleksję nad tym co robimy, czym się zajmujemy i czy na pewno jest to warte tego, aby tracić swój cenny czas. Może zmotywować do przedsięwzięcia czegoś nowego lub zrealizować coś co długo odkładamy, za co nie możemy się zabrać. Wysłuchanie opowieści księdza, pielęgniarza, pielęgniarki, kierowniczki czy nawet matki umierających dzieci, nie pozostanie z pewnością bez wpływu na moją podświadomość. Może chociaż przez kilka najbliższych dni przestanę zajmować się niepotrzebnymi sprawami lub stresować głupotami i spojrzę na świat i swoje życie z innej perspektywy. W obliczu śmierci, człowiek pokornieje.
To coś dla mnie, bo uwielbiam wszystko, co mówi o przemijaniu. Pozdrawiam znad filiżanki porannej kawy :)
OdpowiedzUsuń