„Nawet i ciebie,
z tęsknotą,
Która graniczy z
przesadą,
Wspominam,
rodzinne błoto,
Chlapiąca
czekolado.”
Z informacji na okładce wynika, że autor tej książki postanowił stworzyć zbeletryzowaną biografię Marii Pawlikowskiej - Jasnorzewskiej. Pomyślałam więc, że ktoś w końcu napisał dobrą powieść, w której ożywił mieszkańców Kossakówki i wplótł w fabularną opowieść ich życie. Jednak od pierwszych stron poczułam się oszukana, potem zdziwiona aż w końcu bardzo szybko zniesmaczona. Książka Arael Zurli to typowy "hejt literacki" jeśli cokolwiek takiego istnieje, to jest to właśnie to!
W tej dziwnej, pretendującej do miana biografii książce za pomocą korespondencji zostały przedstawione ostatnie lata poetki. Przed wybuchem wojny Jasnorzewscy emigrowali do Anglii, skąd poeta nigdy już nie miała wrócić do Polski. Główny akcent samej treści skupia się na głównej bohaterce a cel jaki obrał sobie, kryjący się za pseudonimem, autor jest taki, aby oczernić i ośmieszyć Pawlikowską-Jasnorzewską gdzie tylko się da. Tak więc prowadzi całą fabułę aby stawiając tezę np. że poetka była nieczułą materlialistką, podać często pozbawiony kontekstu fragment jej listu potwierdzający powyższe twierdzenie. I tym sposobem udawadnia, że autorka "Niebieskich migdałów" była bałaganiarą, hipochondryczką, kokietką, która pisze wiersze tylko dla pieniędzy, nie cierpi Polski i Polaków, źle odnosi się do rodziców, operuje brzydką, niepoprawną polszczyzną, fatalnie mówi po angielsku, wyśmiewa swoich mężów i zdradza ich, jest rozpieszczona i niezaradna życiowo. Jednym słowem dno totalne! Aż przykro czytać.
W jakim celu powstała ta książka? Nie wiem! Oczywiście można pokazać prawdziwe oblicze poety, można zrzucić go z piedestału ale aby być w tym szczerym, przekonującym i przede wszystkim obiektywnym należało by pokazać chociażby dla równowagi również pozostałe cechy charakteru (mam na myśli te dobre). Tymczasem autor posiłkuje się tylko tanią, podsycaną jadem sensacją. Nie twierdzę, że poetka nie miała wad, wiem nawet, że jej siostra Magdalena Samozwaniec wyidealizowała jej wizerunek. Mimo wszystko jednak, czytając kiedyś wojenną korespondencję poetki, zupełnie inny jej obraz powstał w mojej głowie, niż ten który zaproponowano w Bagiennej niezapominajce. To książka o bardzo złej energii. Wybrane fragmenty listów są tak sprytnie zmanipulowane, aby wykazać jedynie złą stronę smutnej, samotnej aż w końcu umierającej kobiety. Radzę podobne rzeczy omijać wielkim łukiem. To niezbyt pochlebne dzieło, ani dla autora ani dla wydawcy.
Aby otrząsnąć się po tej negatywnej książce, wystarczyło abym poczytała pisane na emigracji podczas wojny wiersze Marii Pawlikowskie-Jasnorzewsiej. Wydaje mi się, że autor tego nie zrobił. Tomy Róża i lasy płonące, Gołąb ofiarny albo Szkicownik wojenny zdecydowanie przeczą temu co przeczytałam w tej niebywałej, skromnie wydanej książce, która nie jest ani biografią ani tym bardziej zbeletryzowaną biografią poetki.
Fragment wiersza Marii Pawlikowsiej-Jasnorzewskiej, który jest mi szczególnie bliski ze względu na moją emigrację:
„Idzie kulejąc, w
tempie wojennego marsza,
Z otwartą raną w sercu,
którą czas pogarsza
Gdyż tęsknota za
krajem, jak szlachetne wino,
Tym mocniejsza,
gorętsza bywa, im jest starsza…”
To już wiem, że trzeba omijać tę książkę . Pozdrawiam nocną porą !
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawiam!
UsuńCiekawy blog, będę go obserwować. Jeśli masz ochotę, zajrzyj do mnie i..zostań. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń