Jakub Bobrowski, Mateusz Wrona, Mitologia Słowiańska,
2017
„Na początku nie istniało nic prócz nieba i morza. Trudno
pojąć bezmiar prastarych wód. Rozglądając się wokół, nie ujrzelibyśmy niczego
poza ciemną tonią.”
Mitologia Borowskiego i Wrony jest bardzo dobrą dawką
mitów słowiańskich dla wszystkich, którzy szukają przystępnie opowiedzianych
historii. Pozostające świetnymi opracowaniami naukowymi wierzeń Słowian Mitologie
Gieysztocha albo Brücknera są napisane mało przystępnym językiem a stare wydania
tych książek nie zachęcają do zgłębiania tematu. Mi z moim filologicznym
zacięciem czyta się je całkiem dobrze, jednak zdaję sobie sprawę z faktu, że
nie są one łatwą lekturą. Od dawna szukałam takiego
opracowania mitów, które mogłabym polecić swoim uczniom albo znajomym. Ucieszyłam
się więc z nowej pięknie wydanej książki, wiązałam z nią wielkie nadzieje i rzuciłam się
na nią zachłannie.
Po pierwszym zachwycie nadeszły różne refleksje, ale
najpierw napiszę o zaletach. Wygląda profesjonalnie, czyta się dobrze i co ważne
zachęca do zgłębienia tematu. Pozostawia jednak niedosyt i nie wyczerpuje wiedzy
na temat słowiańskich wierzeń, legend i opowieści. Książka jak na porządną
mitologię przystało jest podzielona na trzy części. Wszystko zaczyna się oczywiście
od mitu kosmogonicznego. Słowiański świat według autorów stworzyli bracia Perun
i Weles. I już pojawił się pierwszy zgrzyt bo na próżno w całej książce
szukałam Świętowita! Nie ma. Nie ma najwyższego według mnie słowiańskiego bóstwa. Mitologia
Borowskiego i Wrony jest po prostu ich własną interpretacją. Wybrali i opisali
to co uważają za istotne i ciekawe, resztę pominęli. Mit teogoniczny też
potraktowany jest po macoszemu. Są tu opowieści o najważniejszych bogach, nie
ma jednak np. nic o Jaryle, na próżno szukałam też boginek. Poza Mokosz i Rodzanicami nie doszukałam się nawet Marzanny. No cóż nie można mieć wszystkiego.
Część o demonach uważam jednak za świetnie opowiedzianą. Niektóre z tych mitów,
na długo zapadają w pamięć. Zaletą jest również przejrzysty podział demonów (tu biesów) na ziemskie,
leśne, powietrzne i wodne. Ostatnia część o słowiańskich bohaterach (tu Junakach) utożsamiłabym
raczej z bajkami, ale również czyta się je bardzo przyjemnie.
Trochę zabrakło mi atmosfery tajemniczości mitologii słowiańskiej, jest to jednak dobra pozycja dla wszystkich chcących zgłębić swoją wiedzę albo po prostu lubiących rodzime opowieści. Na pewno przeczytam je też dzieciom. Ilustracje mnie nie ujęły, ale to przecież kwestia gustu. Cieszę się, że jest coraz więcej słowiańskich książek.
Trochę zabrakło mi atmosfery tajemniczości mitologii słowiańskiej, jest to jednak dobra pozycja dla wszystkich chcących zgłębić swoją wiedzę albo po prostu lubiących rodzime opowieści. Na pewno przeczytam je też dzieciom. Ilustracje mnie nie ujęły, ale to przecież kwestia gustu. Cieszę się, że jest coraz więcej słowiańskich książek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz