Stanisław
Lem, Planeta Lema, 2016
„Ja wiem, że kultura zawsze była dla skromnej mniejszości
i garstki snobów, ale jednak wedle stawu grobla. Jeżeli Niemcy, Anglicy i
Amerykanie mimo wszystko coś tam czytają, powinniśmy starać się nie być gorsi.”
(s.71)
Wydawnictwo Literackie podtrzymuje zainteresowanie Stanisławem
Lemem wydając ogromny zbiór jego ponadczasowych i nade wszystko uniwersalnych felietonów.
Umieszczone w zbiorze teksty pochodzą z lat 1954 – 2006 i zostały pogrupowane
tematycznie, co znacznie uprzyjemnia ich odbiór. Z każdego niemal felietonu
przebija imponująca erudycja autora. Nawiązuje niemal do wszystkich dziedzin życia.
Bardzo cenię w Lemie to, że mimo całego swojego geniuszu potrafił mówić i pisać
przystępnym, niegórnolotnym językiem. Trafia dzięki temu to szerszego grona odbiorców.
Nie trzeba dorównywać mu inteligencją, aby zrozumieć przesłanie jego słów.
Najbardziej spośród morza różnorodnych tematów zaciekawiły
mnie mimo wszystko publikacje odnoszące się do kultury, literatury i co
ciekawsze, również te pochodzące z ostatniej części zatytułowanej O SOBIE. Wiadomo
przecież, że gdy tekst nawiązuje do znanych mi książek lub osób wzbudza większe
zainteresowanie. Lem lekko opowiada co go bulwersuje lub co mu imponuje. Poleca
lektury, które zrobiły na nim największe wrażenie i opowiada o osobach ze
świata literackiego odnosząc się do ich twórczości. Pojawia się więc
Dostojewski, Miłosz, Chwin i wielu innych.
Wybitny umysł jaki reprezentował bez wątpienia Stanisław Lem
kolejny raz mnie zawstydza. Nie wszystkie felietony przeczytałam z równym zainteresowaniem,
ale przy niektórych oprócz zdziwienia, podziwu albo zaskoczenia nad trafnością
spostrzeżenia całkiem nieźle się uśmiałam. Polecam więc na dobry początek dnia,
felieton Lema do porannej kawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz