czwartek, 22 lutego 2018

Siła van Gogha

Irving Stone, Pasja życia, 1934



„Lautrec maluje żółcią, Vincent – sercem, Saurat – intelektem, a to prawie tak samo źle jak malować oczami. Rousseau maluje fantazją. – A ty czym, Gauguin? – Ja?... Nie wiem. – To ja ci powiem – huknął Lautrec – malujesz genitaliami!” (s.395)




Powróciłam do tej książki po wielu latach. Pasja życia to jedna z tych powieści, które przeczytane w młodości na zawsze pozostają w sercu. Dobrze pamiętam stary egzemplarz książki wypożyczony z biblioteki. Pachniał kawą i papierosami, co dodatkowo mnie wówczas ekscytowało. Bez wątpienia dzięki tej książce zaczęło się nie tylko moje czytelnicze uzależnienie ale również zainteresowanie malarstwem.

Irving Stone to mój ulubiony amerykański autor. Mówię to z całą świadomością tego, że nie czytuję i nie znam ich wielu. W każdym razie każda kolejna biografia, nad którą pochylił się Stone, inspiruje mnie coraz bardziej. Życie Vincenta van Gogha obfitowało w dramatyzm, dlatego jakakolwiek książka o nim powstanie musi być dobra. Zagadką pozostaje jak biograf poradzi sobie z wytłumaczeniem artystycznego szaleństwa swojego bohatera, i jakie uzasadnienia weźmie pod uwagę opisując kolejne załamania nerwowe malarza. Nie wiem czy ktokolwiek jest w stanie to zrozumieć. Stone opisuje fakty, ale ma prawo do fantazji, jest przecież autorem fabularyzowanej biografii.

Autor książki proponuje prześledzenie życia van Gogha poprzez miejsca, w których mieszkał. Opisuje jak rodzi się w młodym Vincencie malarska pasja, jak poszukuje swojej drogi porzucając różne inne zajęcia m.in. zawód pastora, jak raz po raz nieszczęśliwie się zakochuje aż w końcu jak powoli ujawnia się w nim choroba psychiczna.

Bardzo ciekawie odmalowano tu pobyt malarza w Paryżu i jego kontakt z innymi młodymi artystami epoki. Razem z Gauguinem, Lautreckiem, Seuratem, Rousseauem, Cezannem próbował stworzyć kolonie artystów nazywając siebie Klubem Artystów Małych Bulwarów.

Związek Vincenta z bratem Theo van Goghem został ciekawie zobrazowany, pozostawia jednak duży niedosyt. To zaledwie draśnięcie prawdziwych emocji i silnego uzależnienie od siebie obu braci. Jednym słowem książka Stona daje ogromną ochotę na dalsze zgłębianie życia holenderskiego artysty. Interesującym byłoby prześledzenie korespondencji braci van Goghów. Uzupełnieniem niech będą także filmy o wielkim malarzu. W 1990 roku powstał film w reż. Roberta Altmana, Vincent i Theo a niedawno Dorota Kobiela stworzyła piękny film animowany, najnowszy polski kandydat do Oskara Twój Vincent.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz