„Ich losy (polskich dzieł ważnych dla polskiego dziedzictwa)
są świadectwem, że nieustanna, uparta walka o utracone skarby kultury zwykle,
choćby po dziesiątkach lat, kończy się powrotem. Do domu.”
Coś tak interesującego jak chwile nad lekturą tej książki
nie zdarza mi się często. To zbiór tekstów dotyczących zaginionych podczas
wojny dzieł sztuki i wnikliwa rekonstrukcja opisu drogi jaką przebyły po wojnie
aby do Polski wrócić lub nie. Są to fenomenalne historie jak z dobrego
kryminału. Czasami trudno uwierzyć, że to wszystko prawda. Obrazy i inne arcydzieła nalężące od
wieków do Polaków podczas wojny z premedytacją były rabowane przez Niemców. Spośród
ogromnej szacowanej liczby 63 tyś. zaginionych dóbr kultury, po wojnie do Polski
wróciła zaledwie garstka, i to z wieloma przygodami.
Każdy z jedenastu tekstów został bardzo skrupulatnie
przygotowany i oparty na naukowych, historycznych źródłach. Przedstawione
zostaje dzieło sztuki razem z jego historią, biografią autora, miejscami, w
których się znajdowało i całą drogą jaką przebyło przed wojną do Polski wraz z
tułaczką powojenną. Całość obrazowana jest licznymi fotografiami zaginionych
czy też odzyskanych dzieł sztuki, ich autorów i miejsc w których się znajdowały. Jednym słowem ogromna dawka wiedzy i frajdy podczas czytania.
Znalazły się tu przeróżne historie a jedna bardziej
niesamowita od drugiej. Najbardziej podobały mi się opisy powojennej tułaczki
obrazów. Książkę rozpoczyna fenomenalny artykuł o zaginionej i cudem
odnalezionej Żydówce z pomarańczami
Aleksandra Gierymskiego. Obraz został wypatrzony na niemieckiej aukcji i prawdziwym cudem
sprowadzony do Polski. Znalazła się tu cała, drobiazgowo opisana przygoda ukrywania
podczas wojny Bitwy pod Grunwaldem
Jana Matejki, która ostatecznie przetrwała zakopana w szopie. W
książce opisano całe mnóstwo nie mniej emocjonujących relacji z wypatrywania
zaginionych dzieł i szukania ich śladów po całym świecie. Jedną z nich jest
chociażby zabawna historia z zauważeniem portretu Chopina i drugiego obrazu z
wizerunkiem jego siostry w serialach niemieckich i kolejne próby dotarcia do
nich. Ujął mnie również tekst o dziewięćdziesięcioletnim Niemcu, który na
starość postanowił oddać Polakom przywłaszczony podczas wojny obraz, albo głowa
zabytkowej Niobe, która wojnę spędziła w podziemnym schowku przysypanym węglem.
Choć to poważne rzeczy niezwykle przyjemnie czytało mi się
o przygodach polskich dzieł sztuki. Cała prawda historyczna wydaje się wręcz
nieprawdopodobna. Hans Frank wprowadził tzw. Prawo Franka, zmuszając Polaków
pod okupacją do zgłaszania wartościowych przedmiotów i ustanowił karę za ukrywanie
dzieł sztuki. Niemcy tymczasem zabezpieczali czyli rabowali bezkarnie polskie
dziedzictwo kulturowe. Kradli urzędowo albo na własną rękę całe zbiory
muzealne w wielu miastach. Dyrektorowie polskich placówek z narażeniem życia
próbowali ocalić co się tylko dało. Budowali specjalne skrytki dla obrazów, wywozili
je na Zachód przez Rumunię i Francję aż do Kanady, albo gdy już nic nie dało
się zrobić, to po prostu spisywali co zostało zabrane lub też prowadzili
skrupulatne dzienniki.
Dodając do zrabowanych przez Niemców rzeczy również te,
które uległy zniszczeniu podczas działań wojennych oraz te, które
przywłaszczyli sobie Rosjanie po wkroczeniu Armii Czerwonej, Polska straciła w
sumie ok. 600 tyś. dzieł sztuki. Przerażająca świadomość. Tylko niektóre z nich
powróciły do Polski. Zagadka dotycząca chociażby zaginięcia Młodzieńca Rafaela Santi pozostaje nierozwiązana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz