„Pająki to święte stworzenia i nie wolno ich zabijać, ocaliły Matkę Boską.
Kiedy Święta Rodzina uciekała z Jerozolimy, pająki uplotły wokół drogi tak
gęstą sieć, że nie mogły jej przebić miecze żołnierzy Heroda.”
Swego czasu książka Wioletty Grzegorzewskiej była nominowana do Literackiej
Nagrody Nike, w tym roku po ukazaniu się jej angielskojęzycznej wersji, zdobyła
nominacje do międzynarodowej nagrody Bookera. W czym tkwi wyjątkowość tej
skromnej powieści zamkniętej w dwudziestu czterech krótkich, epizodycznych
opowiadaniach? Nie ma tu wiodącej fabuły, zaskakujących zwrotów akcji, odkrywczych analiz ani
nawet szczególnie ciekawych bohaterów. Jest za to subtelna proza przesiąknięta
zapachami dzieciństwa i młodości na wsi w latach osiemdziesiątych. Jest poezja
ukryta między wersami i coś co sprawia, że nie można przerwać czytania dopóki
nie dobrnie się do ostatniej strony.
Główna bohaterka-narratorka opowiada o swoich przeżyciach i otaczających ją
ludziach najpierw z perspektywy małej dziewczynki-jedynaczki a potem
dojrzewającej kobiety. Delikatnie przedstawia świat przyrody i kultywowane przez rodzinę tradycje nie oszczędzając na
realistycznych opisach swoich przeżyć. Nie trzeba koniecznie mieszkać na wsi
aby móc utożsamić się z Wiolą. Każdy ma pośród wspomnień różnego rodzaju
inicjacje, przewijające się wciąż pod powiekami sceny z dzieciństwa i młodości.
Grzegorzewska potrafiła swoje pięknie opowiedzieć, nie zanudzając niepotrzebną
treścią. Posłużyła się do tego zmysłowym, kobiecym językiem, silnie
oddziałującym na wszystkie zmysły. Tytułowe "Guguły" to niedojrzałe owoce co można interpretować na kilka sposobów. Pierwsze skojarzenie jaki się od razu nasuwa, to odczytanie tytułu z perspektywy głównej bohaterki, która jest jeszcze "niedojrzała" ale już stawia pierwsze nieśmiałe kroki na progu dorosłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz