Monika Sznajdermann, Fałszerze
pieprzu, 2016
„Czy mam w ogóle prawo o to wszystko dopytywać, dociekać, starać się pojąć
rozumem i wyobraźnią rzeczy, których ani rozum, ani wyobraźnia pojąć nie są w
stanie?”
(s.137)
Wspomnieniowych książek nigdy dość. Od dzieciństwa lubiłam wsłuchiwać się w
czyjeś opowieści. Chętnie czytam biografie i reportaże. Wspomnienia wojenne są
jedną z tych dziedzin, które rozgrzebuję w różnych książkach przynajmniej raz w
miesiącu. Nie muszę długo szukać, polskie książki są bardzo często naznaczone czasem wojennym. Właściwie same wpadają mi w ręce. Tak samo jak
spodobały mi się wspomnienia Joanny Olczak-Ronikier, Anny Janko, Hanny Krall czy
Romy Ligockiej, podobnie z dziwnym uciskiem w brzuchu przeczytałam rodzinną
opowieść Moniki Sznajderman.
Jest to książka wyjątkowa nie tylko za sprawą historii, którą opowiada, ale
w dużej mierze także dzięki pięknemu językowi narracji. Autorka ostrożnie
dobiera słowa, jak gdyby martwiła się, że może nimi kogoś skrzywdzić. Wywołuje
tym samym jeszcze silniejsze emocje, aż po wzruszenie. Monika Sznajderman
doszukuje się swoich korzeni, dociera do przeróżnych dokumentów oraz pamiątek
rodzinnych i próbuje złożyć je w całość, zrekonstruować przeszłość. Żydowska rodzina
ze strony ojca, mimo tego, że prawie w całości nie przetrwała Holokaustu,
pozostawiła po sobie dużo śladów. Autorka idzie więc po tych tropach na wstępie
przypatrując się starym, cudem odzyskanym zdjęciom. Analizuje szczegół po
szczególe, aby jak najlepiej przedstawić i zrozumieć swoich przodków. Opisy
tych fotografii bardzo mnie ujęły. Wskrzesiły przedwojenne, szczęśliwe życie
rzucając jeszcze większy kontrast na powojenną Polskę, pozbawioną beztroskich
uśmiechów ze starych zdjęć.
Również z polską rodziną swojej mamy pisarka obchodzi się bardzo delikatnie
i także ta strona opowieści jest niezwykle ciekawa. Interesująco przedstawia rodzinne
charaktery i swoje powojenne dzieciństwo.
Fałszerze pieprzu to smutna książka. Ocala od zapomnienia szczęśliwy świat, który przepadł
raz na zawsze i do którego nie ma już powrotu. Ponadto pokazuje subtelnie jak
wojna wpłynęła na tych którzy przetrwali, nawet na kolejne pokolenia. Ma
wpływ na nas wszystkich pod różnymi względami aż do dzisiaj.
„Dlatego właśnie to robię – drążę i mnożę, ściubię, nizam i wyłapuję. Z
wygrzebanych fragmentów historii, z nielicznych dokumentów i jeszcze mniej
licznych słów mojego ojca, ocalałego z Holocaustu, buduję opowieść. Ta książka
powstała z jego milczenia. Mój ojciec należy do tych, którzy milczą. To
milczenie jest ogromne, przepastne i można się w nim utopić. Dlatego zaczęłam
pamiętać. Przeciw temu milczeniu, przeciw zapomnieniu, przeciw nicości, która
chciałaby to wszystko pochłonąć.” (s.113)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz