Imre Kertesz, Los utracony, 2001
Zabrałam tę książkę ze sobą na weekend w Budapeszcie. Zawsze gdy wybieram się do innego kraju czytam ksiązki tamtejszych pisarzy. Jedynym węgierskim Noblitą jest właśnie Imre Kertesz. Lato to nie jest najlepszy czas, aby czytać o okropnościach jakie miały miejsce w obozach koncentracyjnych podczas wojny. Z drugiej jednak strony, chyba żadna pora roku wcale się na to nie nadaje. Tutaj przynajmniej obozowa rzeczywistość opisana jest z perspektywy nastolatka i czasami nabiera barw (w pierszej części książki).
W każdym razie chociaż opowieść nosi znamiona autobiograficzne, całość została opisana według mnie łagodnie. Dużą zaletą tego stylu może być fakt, że najważniejsze i tak czyta się między wersami. Nastoletni chłopiec pochodzący z żydowskiej rodziny, podczas wojny pracował w Budapeszcie, jednak w końcu zły los go doścignął i razem ze swoimi kolegami z pracy został przewieziony do Auschwitz. Ostatecznie najwięcej czasu spędził na terenie Niemiec w Buchenwaldzie gdzie cudem uszedł w życiem.
Bardzo przejmujący jest również koniec całej opowieści. Moment często pomijany w tego typu książkach. Koniec wojny? Szczęśliwy powrót? Czy dla nich wojna kiedyś się skończyła?
Warto czytać i warto pamiętać. Podsuwam te opowieści młodemu pokoleniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz