środa, 31 maja 2023

Siła rozpaczy

 Camilo Sanchez, Die Witwe der Brüder van Gogh, 2015













Lektura tej książki była dla mnie niesamowicie silnym przeżyciem. Po podróży do Amsterdamu i czterogodzinnym zwiedzaniu Muzeum van Gogha, miałam potrzebę zgłębienia relacji Vincenta z bratem. Zawsze się zastanawiałam, dlaczego umarł pół roku po samobójstwie malarza. Nie dotarłam do żadnych informacji historycznych na temat tego, co mogło się stać z Theo van Goghiem, że zmarł w tak młodym wieku. Teraz już wszystko rozumiem. Wysłuchałam przejmującego audiobooka będącego pamiętnikiem bratowej malarza. Opisuje ona, co działo się z jej mężem po śmierci brata.

Może trudno w to uwierzyć, ale z rozpaczy też można umrzeć. Theo nie znalazł w sobie siły, aby żyć dla młodej żony i kilkumiesięcznego synka. Tęsknił tak bardzo za Vincentem, że po pogrzebie cały czas czytał tylko jego listy. Książka ta jest zapisem przeżyć młodej kobiety, która straciła szwagra i uczestniczy w głębokiej żałobie męża. Z każdą stroną byłam pod coraz większym wrażeniem Johanny i siły jaką musiała w sobie znaleźć w tak trudnych dla siebie i swojego małego synka czasach. 

Johanna van Gogh studiowała w Paryżu język angielski a potem go uczyła. Po śmierci męża (dwa lata po ślubie) przeprowadziła się do Holandii. Jej syn nosił imię wujka-malarza. Była jedyną osobą z całej rodziny van Goghów, która opiekowała się obrazami Vincenta po jego śmierci. Ocaliła je nawet przed spaleniem. Pięć lat po jego śmierci, w 1905 roku zorganizowała wielką wystawę prac Vincenta w amsterdamskim muzeum. Prawie całe życie prowadziła pamiętnik, dzięki czemu zachowały się nieocenione wspomnienia czasów, gdy Vincent van Gogh uczestniczył w jej życiu. Tak bardzo zafascynowała się korespondencją braci, że zajęła się uporządkowywaniem i wydaniem listów szwagra. Do końca życia tłumaczyła je na język angielski. Jej wkład w ocalenie pamięci o Vincencie jest więc nieoceniony. Była wyjądkową kobietą, po lekturze jej pamiętnika nawet trudno mi się z nią pożegnać. 

1 komentarz:

  1. Ojej, na tak emocjonalną lekturę muszę mieć odpowiedni nastrój.

    OdpowiedzUsuń