Andrzej Stasiuk, Opowieści galicyjskie, 1996
"Wieś jak wieś. Trzykilometrowy wąż budynków rozsypuje się, pęka, potem scala na powrót w zwartą zabudowę. Beton, drewno, zapadnięte dachy, resztki płotów i żelazne balustrady balkonów tworzą zakalec biedy i tęsknoty za telewizyjnym światem." (s.14)
Piękna podróż spotkała mnie z tą książką. Wiedziałam, że po prozie Andrzeja Stasiuka można spodziewać się przyjemnie spędzonego czasu, dlatego znalazłam dla tych opowieści specjalny moment, kiedy mogłam się nią odpowiednio delektować. Razem z czytaniem oglądałam między rozdziałami film Dariusza Jabłońskiego z 2008 roku, który powstał na podstawie Opowieści galicyjskich. Oprócz pięknych beskidzkich kadrów zachwycałam się wyjątkową muzyką. Zawsze już takie muzyczne klimaty będą mi się kojarzyć z opowiadaniami Stasiuka.
Odmalowana poetyckim językiem małomiasteczkowa społeczność to żyjący w towarzystwie nierozłącznego wina mężczyźni. Autor o przyziemnym życiu swoich bohaterów opowiada tak plastycznym językiem, że z łatwością można ich sobie wyobrazić. Zagubieni we wspomnieniach świetlistej przeszłości PRLu, żyją teraźniejszością bez potrzeby zaglądania w przyszłość. Pojawia się tu również wątek kryminalny i pewien bardzo charakterystyczny duch, który nadaje całości metafizycznego wydźwięku i lekkości.
Sposobały mi się te dwa dni z mieszkańcami Galicji, mimo tego, że nie mam w moim życiu do czynienia z podobnymi ludźmi z zainteresowaniem podejrzałam ich mentalność i sposób egzystencji. Są tacy pisarze, którzy nawet gdy na warsztat wezmą najmniej interesującą istotę, potrafią opisać ją tak, że zaczyna zaciekawiać z daleka. Lubię taką poetycką prozę.
Przyznam, że nie miałam jeszcze okazji czytać tej książki.
OdpowiedzUsuńPolecam! Nie tylko tę, ale wszystkie książki autora:)
UsuńNa pewno sięgnę. Dawno nic z Autora nie czytałem. A do Galicji mam rzut beretem :-) . Pozdrawiam :-) .
OdpowiedzUsuńCieszę się! Pozdrawiam
Usuń