Joanna Bator, Gorzko, gorzko, 2020
Jeden rzut oka na okładkę i od razu chce się tę książkę wziąć do ręki i mimo prawie 700 stron zanurzyć w kobiecą opowieść Joanny Bator. Dzieją się tutaj niesamowite rzeczy. Narratorką jest Kalina, której udało się rozplątać zawiłe historie rodzinne. Opowiada o swojej brababce Bercie, babci Barbarze i matce Viotettcie krok po kroku odsłaniając czytelnikom skrawki coraz bardziej niesamowitych tajemnic z ich życia.
Autorka dzięki perfekcyjnemu stylowi buduje napięcie i potęguje niepokój, który każe czytać kolejne rozdziały aby dowiedzieć się więcej i więcej. Cztery bohaterki powieści mają jasno sprezyzowane osobowości i mimo tego, że każda z nich objawia odmienny charakter, posiadają wspólne cechy typowe dla kolejnych pokoleń kobiet z tej samej rodziny. Z zaciekawieniem obserwowałam, jak zupełnie mimowolnie, nie znając nawet swoich przodków możne dziedziczyć po nich różne dobre i złe geny, traumy czy przeżycia.
Jest to opowieść nie tylko o kobietach, ale również o miejscu, które zmieniało się na przestrzeni lat. Bardzo lubię, kiedy literatura sięga głęboko wstecz po czym ukazuje zmiany, jakie zaszły pod wpływem czasu. Najstarsza z bohaterek Berta, żyje w niemieckim okresie Wałbrzycha i okolic, jej córka musi już zmienić język na polski, podobnie jak Langwaltersdorf i Görbersdorf otrzymały polskobrzmiące nazwy.
Sięgnę. Tematyka mi bardzo bliska, kiedyś / niegdyś zetknąłem się z genogramami, socjogramami. Wiele się z takich książek - wyżej recenzowanych - dowiedzieć. Ślę pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuń