"Tego popołudnia sprzątałam. Wykonywałam te czynności, pracowałam bez użycia serca, z sercem zamkniętym, zgorzkniałym. Wszystkie siły w środku mnie sprzęgły się żeby przeżyć, przeszłam na automat, nie myślałam, niemal nie oddychałam."
Długo myślałam po przeczytaniu o tej książce, bo jednak w jakimś sensie poruszy wrażliwością każdej kobiety. Mnie skłoniła do podsumowań i refleksji nad własną emigracją i różnymi jej etapami. Kiedy człowiek zostaje wyrwany ze swojego naturalnego środowiska i rzucony w towarzystwo obcych ludzi, sam na sam ze swoimi myślami, naprawdę może lepiej poznać samego siebie. Bohaterka tej książki oprócz tego miała możliwość towarzyszyć w ostatniej drodze doświadczonej kobiety i zderzyć swoją młodość i swój zapał ze starością. Pierwszoosobowa narracja siłą rzeczy sprawia, jakbyśmy czytali jej osobisty, intymny pamiętnik.
Wika trafia do niezwykłego domu w Szwajcarii. Pracuje dla dwóch bardzo różnych od siebie kobiet, matki i córki. Z każdym dniem dostaje możliwość poznania rąbka ich rodzinnych tajemnic. W opowieść o tym przeplata swoje własne, niełatwe życie młodej, polskiej studentki, która na odległość stara się je jakoś ułożyć. Jej myśli i uczucia ewoluują, są zmienne w zależności od dnia i wydarzeń jakich doświadcza w pracy. Książka ta to dla mnie w pewnym sensie studium kobiecego wnętrza, któremu możemy się przyjrzeć ze spokojem, bo autorka zadbała tu o ten spokój i dobry klimat. Lekko płynie się przez tę opowieść, niektóre sceny pozostają jeszcze długo w głowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz