„Bogowie myślą innymi kategoriami – kontynuowała
szeptucha – Mają inne priorytety. Nie wiem, czy żyją czy po prostu istnieją.
Dla nich nie liczy się doczesność. A my? Jesteśmy dla nich tym, czym dla nas
owady.”
(s.287)
Drugi tom powieści Katarzyny Bereniki Miszczuk to kontynuacja przygód Gosi z pogańskimi bogami. Sytuacja
dziewczyny zaczyna się komplikować, gdy oprócz Welesa (króla Wyraju) i
Świętowita (pana niebios) do gry wchodzi Swarożyc (bóg ognia) i bogini Mokosz (matka
ziemia). Dodatkowego dramatyzmu dodaje zazdrosna, niegdysiejsza żona Mieszka - Ote
w postaci bezlitosnej strzygi. Akcja nabiera tempa, napięcie sięga zenitu a
fabuła nie wypuszcza czytelnika przez długą noc.
W tej części pojawia się więcej retrospektyw z życia
nieśmiertelnego Mieszka. Gosława jako Widząca doświadcza wielu wizji z przeszłości.
Nadal jednak mimo swojej wrodzonej strachliwości pcha się sama w ciemny las
dostarczając czytelnikom raz po raz mocnych wrażeń. Nie zdołałam polubić
głównej bohaterki. Rzadko czytuję powieści, w których kobieta martwi się wciąż
o to jakie założyła majtki albo czy ogoliła nogi. Trochę chyba odwykłam od
literatury obyczajowej. Nie mniej jednak akcja całej trylogii bardzo mi się
podoba. Często sięgam do Bestiariusza słowiańskiego, żeby poczytać o upiorach
pojawiających się na kartach książki. Zaczynam wyobrażać sobie świat, w którym
moi znajomi okazują się nagle postaciami nadprzyrodzonymi. Wokół Gosi roi się
od nocnych demonów. Jej najlepsza przyjaciółka okazuje się zielonowłosą rusałką
a pozostałe koleżanki to wiły albo południca.
Historia ta zmobilizowała mnie również do poczytania o
życiu pierwszego władcy Polan. Jestem autorce bardzo wdzięczna za spopularyzowanie
mitologii słowiańskiej. Na pewno wielu czytelników po raz pierwszy ma okazję
posłuchać o słowiańskich bogach. Ubolewam trochę nad tym, że mężczyzna z
okładki jednoznacznie sugeruje, że to kobieca literatura. Charakter głównej
bohaterki i jej miłosne perypetie też raczej nie zachwycą męskiego grona
czytelników. Cieszyłabym się, gdyby cała seria była bardziej uniwersalna. No ale
może niepotrzebnie martwię się o innych. Ja w każdym razie bawię się przy niej
dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz