„ …bo dobrze jest
czasami stać się na powrót dzieckiem, a nie ma ku temu lepszej sposobności niż
święto Bożych Narodzin, obchodzone przecież na pamiątkę czasu, kiedy Ten,
któremu ów dzień jest poświęcony, sam był dzieckiem.”
(s.83)
W wolnych chwilach między wigilijnymi przygotowaniami
podczytuję sobie dziś Opowieść wigilijną.
Dawno temu czytałam mały format tej książki, który nie zupełnie przypadł mi do
gustu. Tym razem zaopatrzyłam się w przyjemnie czytające się wydanie Media
Rodzina z pięknie rozbudzającymi wyobraźnię i nieco tajemniczymi ilustracjami Aleksandry
Kucharskiej-Cybuch. No i historia ta od razu inaczej do mnie przemówiła. Na
szczęście z Opowieścią wigilijną
Dickensa jest tak, że można wybierać wśród tysiąca przeróżnych wydań tej
książki. Jak widać dla mnie ma znaczenie jaki format z jakim drukiem trzymam w
ręku. Jestem wciąż pod wrażeniem tej opowieści. Wyjątkowo czyta się wigilijną
powieść z dzień Wigilii. Chwała takim książkom. Została napisana ponad sto
siedemdziesiąt lat temu, a wciąż nie traci na wartości i atrakcyjności.
Dla mnie najbardziej urzekający jest język powieści. Bardziej
nawet niż poczucie humoru, które autor przemyca między wersami. Cudowny,
delikatny, nonszalancki, wykwintny styl, to powód dla którego warto sięgać po Opowieść wigilijną co roku. Uwielbiam słuchać
Dickensa. Mistrz budzi grozę skrupulatnym opisem duchów i mrocznej, nocnej atmosfery
trzymając jednocześnie w napięciu. Nawet jeśli treść książki jest dobrze znana,
czyta się ją kolejny raz z nieukrywaną przyjemnością. Narracja działa na
wszystkie zmysły. Bardzo lubię w dziewiętnastowiecznych opowieściach zwracających
się bezpośrednio do czytelnika narratorów. Dickensowi zdarza się to bardzo
często w przezabawny sposób np. „Był tak
blisko niego, jak ja jestem blisko ciebie, czytelniku, a mój duch stoi właśnie
tuż przy twoim łóżku.” Tłumaczowi - Andrzejowi Polkowskiemu wyśmienicie udało się
oddać zrozumiały w języku polskim sens dowcipnych aluzji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz