Sylwia Chutnik, Cwaniary, 2012
„Zdrowaś cwaniaro, łaskiś pełna, dasz radę. Błogosławionaś ty między
samochodami,
między tramwajami,
a siła twojej pięści wielka.”
Dziwna jest ta książka i w dziwnym czasie do mnie dotarła. Jestem w ciąży
tak jak jedna z głównych bohaterek i to co wyprawia owa Halina w opisanej przez
Chutnik Warszawie w głowie mi się nie mieści. Od dziesięciu lat mieszkam w
dużym mieście omija mnie jednak świat przedstawiony w Cwaniarach. Gangi bijących się i wymierzających sprawiedliwość
na własną rękę dziewczyn. Jeśli istnieją naprawdę, to nie chcę mieć z nimi nic
wspólnego, ani nawet o nich słyszeć. Może dlatego pierwszą część powieści czytałam
z wielkim zdziwieniem, zastanawiając się po co w ogóle pisać o tym książki.
Jednak za sprawą lekko płynącego stylu autorki, który raz po raz zaciekawiał
mnie odkrywczym porównaniem, zabrnęłam aż do końca.
Ilustracja - Marta Zabłocka
|
„W świecie przeszłości nie ma czasu na refleksję – zamykamy ozdobną szkatułkę traumy i bierzemy głęboki oddech.
Hej, przygodo, jutro nowy dzień!”
Tak właśnie postrzegam tę książkę, nie ma ona dla mnie dużej wartości
literackiej, opisany świat nie bardzo mnie zaciekawił. Cztery kobiety walczące
o przetrwanie w nierealnych dla mnie sytuacjach nie wzbudziły ani mojej
sympatii ani nawet współczucia. Może jedynie uzmysłowiły jak barwny bywa świat
gdy każda z nas jest tak różna. Jedyną wartość jaką upatrzyłam tu sobie to
język i styl narracji.
Ilustracja - Marta Zabłocka |
„Rodzenie to radzenie sobie z sytuacją bez wyjścia, w której ktoś nas postawił, oczekując idealnie spełnionego zadania. Rodzenie to studnia odbijająca echem nasze obawy, które powracają w chwilach parcia ze zdwojoną siłą i uderzają nas prosto między oczy.”
Interesujące są opisy dotyczące cmentarzy, śmierci, starości,
choroby, walki z codziennością no i porodu (ze względu na mój specyficzny
stan). Oryginalności nadają bez wątpienia również komiksowe ilustracje Marty
Zabłockiej. Generalnie książka na jedną noc, która przyniesie jaśniejsze
spojrzenie na świat blokowisk dużej metropolii.
Ilustracja - Marta Zabłocka |
„Bo Warszawa jest jak kromka chleba.
Smaczna, zapychająca ale niezdrowa.
Ugniata się w brzuchu i rośnie w nim na zakalec.
Odbija się potem człowiekowi do wieczora i choćby popijał wodą, wstrzymywał powietrze i się nagle przestraszył
– nie daje rady.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz