„Język to najpotężniejsze narzędzie, które mam.
Zmieniam więc język w telefonie na niemiecki,
zmieniam język mojego życia na niemiecki i będę
mówić mówić mówić
po niemiecku niemiecku niemiecku,
będę ozdobą tego systemu,
diamentem w jego krystalicznej sieci,
w jego kryształowej sieci kryształem.”
Z okazji października i pięknej jesieni rozpoczynam sezon
poezji. Na pierwszy wieczór przy gorącej herbacie poczytałam sobie poezję
współczesną. Wydany w zeszłym roku tom nieznanej mi poetki zaintrygował mnie
tytułem (rzucam się przecież na wszystko co niemieckie), ciekawą okładką no i
przede wszystkim nominacją do Literackiej Nagrody Nike. Dałam kolejną szansę
współczesnej poetce do przekonania mnie, że w XXI wieku polska liryka żyje i ma
się dobrze, że jeszcze doczekamy się wielkich nazwisk i pięknych poematów.
Niestety, kolejny tom odkładam rozczarowana. To i tak dużo, bo przynajmniej nie
zbulwersowana.
Dominika Dymińska podejmuje w swojej twórczości szereg
aktualnych zagadnień. Gdyby młodzież czytała wiersze, mogłaby znaleźć tu coś
dla siebie. Jest prawie wszystko co na topie. Sex, alkohol, narkotyki,
komputery, internety – czyli to co powinno zainteresować odbiorcę. Pojawiają
się również nawiązania do świata kultury i literatury, trochę filozofowania a
nawet górnolotnych myśli. Znalazłam kilka trafnych spostrzeżeń i dających do
myślenia wniosków. Wszystko to jednak za mało, aby dać mi wyczekiwaną
przyjemność z obcowania z utworem poetyckim.
Bezpośredni język jest za słaby aby otwierać dodatkowe
interpretacje. Środki stylistyczne, których tu zabrakło, dają o wiele więcej możliwości.
Poetka mimo, że jest bacznym obserwatorem rzeczywistości i zwięźle a nawet
sprytnie potrafi opisać zastaną codzienność to jednak nie reprezentuje stylu,
który mógłby wywoływać przyjemne dreszcze. Może też powinnam sobie dawkować jej
twórczość a nie czytać wszystko na raz. W pewnym momencie powtarzające się co kilka stron
motywy zaczynają męczyć. W szczególności „były chłopak”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz