Małgorzata
Gutowska-Adamczyk, Kalendarze, 2015
„Mając kawałek ziemi,
można zapuścić korzenie.
Poczuć się u siebie.”
(s.66)
To książka, o
której zawsze będę myśleć bardzo ciepło. Nie trzyma w napięciu,
nie zaskakuje niespodziewanym zwrotem akcji, nie eksperymentuje
językowo a jednak wzbudziła we mnie mnóstwo silnych emocji.
Bohaterka doświadcza ważnego momentu w życiu, dorośli synowie
wyprowadzają się z domu co uruchamia w matce lawinę uczuć.
Kobieta opisuje swój żal, radość, smutek, dumę i w międzyczasie
błąkając się po opustoszałym nagle domu, wraca pamięcią do
swojego dzieciństwa.
W kolejnych
rozdziałach poznajemy kilkuletnią, wychowaną w komunistycznej
Polsce dziewczynkę, która właśnie staje się dumną starszą
siostrą. Ta wzruszająca miejscami opowieść bardzo mnie poruszyła.
Nie mogłam uciec od wspomnień swojego dzieciństwa, które jak żywe
stanęło mi przed oczami. Chciałabym, żeby ktoś, również o nim
napisał książkę, albo nawet nakręcił film. Wszystko tak szybko
się zmienia.
Być może
niektórych znudzi ta książka, miejscami bywa melancholijna. Jednak
ja dojrzałam w niej mnóstwo ważnych przesłań, poetyckie opisy i
cenne cytaty, które od razu sobie wynotowałam. Daleko mi jeszcze do
różnego rodzaju podsumowań życiowych a jednak refleksyjną
sytuację narratorki bardzo dobrze potrafię zrozumieć. Wzbudziła
we mnie dużo tęsknot, uświadomiła jak szybko płynie czas, jak
cenne bywają małe momenty, które później do końca życia nosi
się w sercu. Nastroiła mnie bardzo pozytywnie i sprawiła nawet, że
bardziej doceniam to co mam...tu i teraz. Powrót do przeszłości od
czasu do czasu każdemu człowiekowi jest potrzebny. To fantastyczna
lektura na wakacje, zatrzymuje w biegu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz