niedziela, 18 września 2016

Ostro-słodki zapach Afryki

Alexandra Fuller, Dziś wieczorem nie schodźmy na psy, 2013




To czego jako dziecko nie mogłam wiedzieć o Afryce (bo innego miejsca nie znałam), to jej zapach: ostry i słodki jednocześnie, wędzony, delikatny i intensywny. Zapach czarnej herbaty, ściętego tytoniu, świeżego ognia, starego potu, młodej trawy."
(s.150)



Uwielbiam wszystkie książki o Afryce, więc również do reportażowej książki Alexandry Fuller podeszłam bardzo pozytywnie nastawiona. Chociaż na początku trochę ciężko było mi wczuć się w klimat Rodezji sprzed prawie pięćdziesięciu lat, to jednak czym głębiej zanurzałam się w autobiograficznych opowieściach autorki, tym chętniej wracałam do kolejnych rozdziałów.

Nie jest to tylko łatwa książka, bo trudne jest i było życie w Afryce. Wspomnienia głównej bohaterki, która opowiada o swoich nastoletnich przeżyciach z czasów kiedy mieszkała z rodzicami i siostrą na farmie daleko od cywilizacji w czasach wojny, miejscami przerażają, zasmucają albo nawet bulwersują. Perspektywa dziecka ratuje jednak te opowieści od patosu, są one żywe i soczyste. Nie ma powodu aby upiększać coś na siłę, albo emocjonować opisami tragicznych momentów. Autorka nawet nie pokusiła się o zatuszowanie wad swojej matki, czego można by się spodziewać. Spodobała mi się ta prostota opisu, mam nawet wrażenie, że zbliżyło mnie to do tej niewyidealizowanej rodziny.

Po każdej „afrykańskiej” książce powoli wracam do otaczającej mnie w realu rzeczywistości. Dziwę się zawsze, że mam tak dużo rzeczy obok siebie, że otacza mnie tak wielki dobrobyt. Jeszcze przez kilka dni patrzę na wszystko inaczej, staram się usłyszeć odgłosy natury, zrozumieć śpiew ptaków, chodzę boso po domu, jem małe porcje i piję więcej wody niż zazwyczaj. Ale potem wszystko wraca do normalności. Aż do czasu, kiedy zanurzę się w kolejną afrykańską opowieść. Potrzeba mi czasem zmienić punkt widzenia.

"Druga rzecz, której nie wiedziałam o Afryce, dopóki z niej nie wyjechałam (…) to jej odgłosy. O świcie następuje eksplozja świergotu rannych ptaków, ostra walka o terytorium, samice, jedzenie. Ten trzepot skrzydeł u sekretny język ptaków to dźwięk tak niezmienny, że zaczynam go w końcu rozumieć. Słyszę zmianę tonu, zwiększoną aktywność, która nagle przerywa zwykły dzień, i wtedy wiem, że gdzieś czai się wąż, albo spoglądam w górę tak jak człowiek, który sprawdza często godzinę na własnym zegarze, gdy słyszy czas podawany w radio, i upewniam się, że nade mną krąży jastrząb."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz