środa, 31 sierpnia 2016

Życie jest nowelą

Maria Nurowska, Miłość rano, miłość wieczorem, 2015




My także niemal w przeddzień ewakuacji stanęliśmy przed księdzem. W normalnym życiu można by to uznać za szaleństwo, ale tutaj wszystko działo się w przyśpieszonym tempie, uczucia wybuchały z jakąś niebywałą siłą, a miłość i śmierć stawały się codziennością. Dzisiaj było się świeżo poślubioną żoną czy poślubionym mężem, a jutro zostawało się wdową lub wdowcem.” (s.11)



Dawno nie czytałam książek Marii Nurowskiej. Wiedząc, że jej powieści czytają się bardzo szybko, sięgnęłam po jedną z nich na urlopie. Temat wydał mi się bardzo interesujący. Małżonkowie, którzy pobrali się podczas  Powstania Warszawskiego,  odnajdują się pod koniec lat siedemdziesiątych. Okazuje się, że kolejny raz razem muszą zawalczyć, tym razem o życie córki. Wielka historia Polski stanowi tło dla powieści. Jednak wszystko dzieje się za szybko, czego zdecydowanie nie lubię. Akcja rozgrywa się na przestrzeni całej drugiej połowy XX wieku. Pomiędzy Polską, Niemcami, Ameryką, Afryką i Australią. Mimo szczerych chęci autorki to naprawdę za dużo jak na skromnych rozmiarów książeczkę na dwa wieczory.



Zakochani w sobie podczas Powstania młodzi ludzie odnajdują się przypadkiem po trzydziestu latach. Nic już nie jest takie samo i to jak potoczą się ich dalsze losy właściwie nawet zaciekawia. Niestety pisarka zbyt ambitnie podeszła do tematu chcąc pomieścić w jednej powieści całą gamę różnych wątków. Historia Warszawy, grupa terrorystyczna, męska przyjaźń, tożsamości dzieci emigracji, zagubienie powstańców w powojennej Polsce, polityka, miłość i erotyzm w wieku emerytalnym to wszystko brzmi bardzo ciekawie i każdy z tych tematów zasługuje na oddzielną książkę. Zmieszanie ich wszystkich razem wyszło niestety bardzo niewiarygodnie a miejscami nawet komicznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz