czwartek, 29 września 2016

Gdy Danzig stał się Gdańskiem

Stefan Chwin, Hanemann, 1995





A domy – porzucone przez tych, którzy odeszli, spłonęli, potonęli – jezdnie, podwórka, placyki z wielkim kasztanem pośrodku, gdzie śnieg był czysty, nienaruszony czyimkolwiek śladem – wszystko to drzemało w ciszy mroźnego przedpołudnia.(...) Mama z Ojcem mogli wybrać dom, w którym miałem się urodzić.” (s.60)




Nie mogę sobie wybaczyć, że ta książka powstała aż 15 lat temu a ja dopiero teraz ją przeczytałam. Nie wiem jak to możliwe. Pochodzę z Kaszub i historia Wolnego Miasta Gdańsk zawsze była mi bliska. O Hanemanie Chwina często słyszałam, jednak dopiero teraz trafiła w moje ręce. Jest to niesamowite dzieło pełne ważnych słów, zdań i fraz. Ocalające od zapomnienia czasy, o których coraz mniej ludzi pamięta, upamiętniające miejsca, które były świadkami prawdziwej historii. Wprowadza czytelnika w sam środek przemian, kiedy to Gdańsk stawał się polskim miastem.


Stefan Chwin za sprawą poetyckiego języka i wyważonego stylu uduchowił okrutne czasy. Tytułowym bohaterem jest lekarz anatomii, jednak mam wrażenie, że ta postać jest tylko pretekstem do opisania wydarzeń w Gdańsku, kiedy to niemieccy mieszkańcy musieli uciekać promem na zachód, a do ich domów wprowadzali się przesiedleńcy ze wschodu. Haneman był sąsiadem szczęśliwej niemieckiej rodziny z dwójką dzieci, która w krótkim czasie musiała spakować najpotrzebniejsze rzeczy i zostawiając cały swój świat czyli dom, pamiątki i wspomnienia, odpłynąć w nieznane aby zacząć wszystko od początku. Po nastaniu nowej rzeczywistości do ich opuszczonego domu wprowadziła się polska rodzina. Nowych domowników poznajemy z perspektywy dziecka, które zajęło pokój po poprzednich małych lokatorach. Opisy wysiedlenia i przesiedlenia poruszyły mnie w tej opowieści najbardziej.

Generalnie autor nie trzyma się konkretnej fabuły, trochę przeskakuje wydarzenia wybierając ciekawsze momenty i przedstawiając je na przemian w pierwszo- i trzecioosobowej narracji. Całość jest jednak w miarę spójna, okraszana wieloma poetycko-filozoficznymi rozważeniami. Jedną z nich jest przeplatanie głównej opowieść historią samobójczej śmierci niemieckiego poety Heinricha von Kleista w 1811 roku i nienazwanego z nazwiska ale doskonale rozpoznawalnego Witkacego z 1939 roku. Obaj odebrali sobie życie w towarzystwie swoich kochanek (w przypadku Witkacego kobieta przeżyła) co stanowi pretekst do porównań.

Powieść ta dotyka wielu problemów egzystencjalnych, pokazując okrutność czasów zarejestrowaną oczami i odczuciami dziecka. W Niemczech książka Chwina ukazała się pod tytułem „Tod in Danzig” (Śmierć w Gdańsku) co bardzo mi się podoba. Czytając cały czas miałam wrażenie, że to właśnie Gdańsk jest tu głównym bohaterem. Niesamowitym uczuciem było móc przenieść się do pełnego Niemców polskiego miasta i być świadkiem zmiany nazw ulic z niemieckich na polskie. Dla Gdańska rozpoczęła się nowa era.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz