Stefan Chwin, Hanemann, 1995
„A domy – porzucone przez tych, którzy odeszli,
spłonęli, potonęli – jezdnie, podwórka, placyki z wielkim
kasztanem pośrodku, gdzie śnieg był czysty, nienaruszony
czyimkolwiek śladem – wszystko to drzemało w ciszy mroźnego
przedpołudnia.(...) Mama z Ojcem mogli wybrać dom, w którym miałem
się urodzić.” (s.60)
Nie mogę sobie wybaczyć, że ta
książka powstała aż 15 lat temu a ja dopiero teraz ją
przeczytałam. Nie wiem jak to możliwe. Pochodzę z Kaszub i
historia Wolnego Miasta Gdańsk zawsze była mi bliska. O Hanemanie
Chwina często słyszałam, jednak dopiero teraz trafiła w moje
ręce. Jest to niesamowite dzieło pełne ważnych słów, zdań i
fraz. Ocalające od zapomnienia czasy, o których coraz mniej ludzi
pamięta, upamiętniające miejsca, które były świadkami
prawdziwej historii. Wprowadza czytelnika w sam środek przemian,
kiedy to Gdańsk stawał się polskim miastem.
Stefan Chwin za sprawą poetyckiego języka i wyważonego
stylu uduchowił okrutne czasy. Tytułowym bohaterem jest lekarz
anatomii, jednak mam wrażenie, że ta postać jest tylko pretekstem
do opisania wydarzeń w Gdańsku, kiedy to niemieccy mieszkańcy
musieli uciekać promem na zachód, a do ich domów wprowadzali się
przesiedleńcy ze wschodu. Haneman był sąsiadem szczęśliwej
niemieckiej rodziny z dwójką dzieci, która w krótkim czasie musiała
spakować najpotrzebniejsze rzeczy i zostawiając cały swój świat
czyli dom, pamiątki i wspomnienia, odpłynąć w nieznane aby zacząć
wszystko od początku. Po nastaniu nowej rzeczywistości do ich
opuszczonego domu wprowadziła się polska rodzina. Nowych domowników
poznajemy z perspektywy dziecka, które zajęło pokój po
poprzednich małych lokatorach. Opisy wysiedlenia i przesiedlenia
poruszyły mnie w tej opowieści najbardziej.
Generalnie autor nie trzyma się konkretnej fabuły,
trochę przeskakuje wydarzenia wybierając ciekawsze momenty i
przedstawiając je na przemian w pierwszo- i trzecioosobowej narracji.
Całość jest jednak w miarę spójna, okraszana wieloma
poetycko-filozoficznymi rozważeniami. Jedną z nich jest przeplatanie głównej opowieść historią samobójczej śmierci niemieckiego poety
Heinricha von Kleista w 1811 roku i nienazwanego z nazwiska ale
doskonale rozpoznawalnego Witkacego z 1939 roku. Obaj odebrali sobie
życie w towarzystwie swoich kochanek (w przypadku Witkacego kobieta
przeżyła) co stanowi pretekst do porównań.
Powieść ta dotyka wielu problemów egzystencjalnych,
pokazując okrutność czasów zarejestrowaną oczami i odczuciami
dziecka. W Niemczech książka Chwina ukazała się pod tytułem „Tod
in Danzig” (Śmierć w Gdańsku) co bardzo mi się podoba.
Czytając cały czas miałam wrażenie, że to właśnie Gdańsk jest
tu głównym bohaterem. Niesamowitym uczuciem było móc przenieść
się do pełnego Niemców polskiego miasta i być świadkiem zmiany
nazw ulic z niemieckich na polskie. Dla Gdańska rozpoczęła się
nowa era.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz