Włodzimierz Nowak, Niemiec, 2016
„Piszę
do Polaków z prośbą o zrozumienie, że miałem prawo być Niemcem
w Niemczech tak samo jak każdy Polak przyznaje to prawo Polakowi,
który jest czy był na obczyźnie, a chciał być w swojej
ojczyźnie. To jest święte prawo każdego człowieka.”
(s.307)
Włodzimierz Nowak stworzył książkę zaskakującą.
Pierwszy rozdział zaczarowuje, ale każdy kolejny czytałam z coraz
bardziej zmarszczonym czołem. Zupełnie nie znałam wcześniej
tytułowego Zygfryda, jednak tematyka książki na tyle mnie
zaciekawiła, że postanowiłam go poznać. Osobowość budząca
sporo kontrowersji, zawierająca w swojej polsko-niemieckiej
biografii wszystkie nasze historyczne przeżycia. Ta reporterska
opowieść o życiu na granicy dwóch osobowości, o determinacji w
walce o siebie no i przede wszystkim o prawdach PRL-owskiej
rzeczywistości, ocala od zapomnienia nie tylko Zygfryda Kapelę ale
głównie coraz bardziej odległe czasy komunizmu, z którymi prędzej
czy później trzeba się zmierzyć, aby w pełni zrozumieć
specyfikę dzisiejszej Polski.
W tym miejscu muszę przyznać, że właśnie polska
rzeczywistość powojenna i jej ciekawe opisy w książce zaciekawiły
mnie bardziej niż główny bohater. Mam wątpliwości czy zasługuję
on na tę biografię i mniej więcej w połowie poczułam kryzys
czytelniczy. Kiedy kolejny raz Zygfryd-Niemiec hipis, działacz
Solidarności i PZPR-u mnie zawiódł, podobnie jak sam autor
reportaży miałam ochotę go porzucić, pomyślałam sobie, że w
ogóle nie ciekawi mnie co z tym człowiekiem wydarzy się dalej, jak
przetrwał, czy udało mu się w końcu uciec. Ale na szczęście
pokonałam swój kryzys i doczytałam książkę, bo dalej działy
się już tylko ciekawe rzeczy. Poczucie, że reportaże Nowaka mają
dla mnie większe znaczenie ze względu na czasy jakie opisują niż
Zygfryd, nie opuściło mnie jednak już do końca.
Dużą siłą tej książki jest nienaganny, wysmakowany
warsztat pisarski jej autora, który snuje swoją opowieść ciekawie
i intrygująco, przeplata ze sobą różne czasy akcji co rozbudza w
momentach, kiedy któryś z wątków zaczyna już nudzić. Potrafi
płynnie wymieniać role reportera z pisarzem nadając swojej książce
epickiego czaru. Bardzo podobały mi się jego dziennikarskie
pomysły, jak chociażby częste wzmianki o współczesnym życiu
Zygfryda, spojrzenie na opisywane wydarzenia z perspektywy czasu no i
przede wszystkim wspomnienia PRL-u znanych postaci polskiego
show-biznesu.
„Miesiącami Kapela siedzi w celi numer 9 sam.
Codziennie ucieka w książki. Sztukę znikania opanował do tego
stopnia, że ciało Kapeli jest, a samego Kapeli nie ma, bo znowu się
zaczytał.” (s.49)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz