„Moja miłość do
Polski jest podobna do miłości w starym małżeństwie – żona i
mąż wszystko o sobie wiedzą, mają siebie trochę dosyć, ale
kiedy jedno z nich umiera, w miesiąc później umiera drugie. Prawdę
mówiąc nie mogę sobie wyobrazić życia bez Polski. (…) Nie
czuję się obywatelem świata; czuję się w dalszym ciągu
Polakiem. (…) To jest mój świat. Z tego świata się wziąłem i
pewnie w nim umrę". (
s.10)
Danuta Stok na początku
lat dziewięćdziesiątych przeprowadziła z docenionym
już wówczas reżyserem szereg rozmów i opublikowała je w Anglii w
formie książki. Reżyser nie chciał aby za jego życia książkę
tę wydano w Polsce. Sytuacja polityczna nie była wówczas
sprzyjająca tak wnikliwemu analizowaniu polskich realiów jakie
czyni w swojej opowieści Kieślowski. Wydaje mi się, że dla jego
wielbicieli na Zachodzie była i jest to pozycja, która świetnie
opowiada o naszym kraju, wszystkich jego wadach i zaletach. Reżyser mówiąc o sobie i filmach cały
czas mówi o Polsce i Polakach, tak głęboko był zakorzeniony w
swoją Ojczyznę.
Danuta Stok nagrane z reżyserem wywiady zapisała w książce jako jego monolog. Udało się dzięki temu oddać płynność rozmowy i jej swobodny charakter, co typowe jest właśnie dla ustnych wypowiedzi. Podczas czytania ma się wrażenie, że Kieślowski faktycznie do nas mówi, swobodnie opowiada. Czasami się powtarza, czasami coś poprawia, dopowiada różne anegdoty do głównych wątków, snuje opowieści o spotkanych na swojej drodze ludziach, o przedziwnych zbiegach okoliczności podczas kręcenia filmów i przeróżnych nadzwyczajnościach życiowych z typową dla siebie składanką przemyśleń i nawiązań.
Po krótkim wstępie o
dzieciństwie, rodzinie i wyborach młodości Kieślowski zaczyna
opowiadać o filmach. Analizując kilka z produkcji
dokumentalnych relacjonuje w jaki sposób powstawały. Lata
sześćdziesiąte i siedemdziesiąte to specyficzny czas dla
polskiego kina i zawodu filmowca, dlatego tak ciekawe są te
opowieści.
Najbardziej imponuje mi
szczerość i otwartość Kieślowskiego. Jego naturalność oraz skromność. Często
przyznaje się do błędów, opowiada o tym co mu się nie udało
albo co zrobiłby inaczej. Nie wstydzi się, że robił filmy dla
pieniędzy, że pracował dla telewizji, że musiał tak je
realizować aby być w zgodzie z ówczesną sytuacją polityczną.
Mówi o sposobach na ominięcie cenzury (a raczej o jej oszukiwaniu), szczerze opowiada o manipulacjach przy filmach
dokumentalnych i przede wszystkim o sposobie ich realizacji, co oczywiście otworzyło mi oczy na wiele spraw, z
których nie zdawałam sobie sprawy oglądając je podczas studiów. Dzisiaj
wszystkie są dostępne w Internecie.
Po przeczytaniu książki od razu je obejrzałam. Ogląda się teraz
oczywiście zupełnie inaczej niż kiedyś.
"Z miasta Łodzi" |
Rozmowa bagażowych na
lotnisku:
- Tu nie można palić, szefie – mówi jeden z nich.
- A siedzieć i nic nie robić wolno? - pytam.
- Nic nie robić w Polsce zawsze wolno – mówi drugi.
Podczas filmu Z miasta
Łodzi zawsze już będę miała przed oczyma chłopców
grających każdego ranka w grę na punkty, o której Kieślowski opowiada:
„Jak widziałeś człowieka bez ręki, dostawałeś jeden punkt,
bez dwóch rąk dwa punkty, bez nogi dwa punkty, bez dwóch nóg
trzy, bez nóg i rąk, dziesięć punktów, ślepego pięć punktów.
(…) W Łodzi było sporo ludzi bez rąk, bez nóg albo kadłubków.
To był skutek strasznie zacofanego i starego parku maszynowego
przemysłu tekstylnego”. Interesujące są też opowieści
dotyczące realizacji dokumentu „Pierwsza miłość”, kiedy
reżyser ze swoją ekipą filmową przez rok towarzyszył parze
młodych ludzi, spodziewających się dziecka. Szczególnie
zabawnie rozgrywały się chwile oczekiwania na poród, który
przecież też musiał być nagrany na żywo. Ten film z 1974 roku
zawsze bardzo mnie zaciekawiał.
W opowieści o swoich
produkcjach fabularnych Kieślowski często ucieka poza tematy filmowe.
Zgodne jest to tym samym z tytułem książki. więcej opowiada O
sobie nie o kinie. A ponieważ reżyser był niezwykłym
człowiekiem i obserwatorem rzeczywistości czyta się to jak
wciągającą powieść psychologiczną. Nie mniej fascynujące są
jednak także opisy różnych filmowych przygód. Dowiedziałam się o różnych źródłach pomysłów reżysera na
fabuły, o pierwszych wersjach scenariuszy i wszystkich tych scenach,
które z różnych powodów nie zostały zrealizowane. Cała historia
o pracy nad scenariuszami do Dekalogu bardzo mnie
poruszyła. Są to niezwykłe filmy, Kieślowski nie próbuje
ich tłumaczyć, pozostawia otwartą interpretację, poznałam jednak szczegółowy opis drogi,
którą doszedł do ich realizacji także jest istotny. Początkowo
reżyser chciał wymyślić dziesięć filmów i każdy z nich dać
do zrobienia innemu młodemu twórcy. Kiedy jednak wszystkie
scenariusze były już gotowe nie zdobył się na to, nie potrafił
oddać swoich pomysłów i zrobił je wszystkie sam. Oprócz całej
otoczki moralnej jaką Kieślowskiemu udało się zawrzeć w tej
produkcji, dla mnie pozostaną one także niesamowitą pamiątką
ocalającą czasy i obyczajowość lat osiemdziesiątych w Polce.
Kolejne filmy
Kieślowskiego jak Podwójne życie Weroniki i tryptyk Trzy
kolory zostały nakręcone już w dużym stopniu poza Polską.
Opowiadając o nich w książce reżyser cały czas jednak odnosi się
do realiów polskich. Opowiada o współpracy z aktorami, o pracy
dźwiękowców, montażystów i operatorów, porównuje realizacje
filmów w Polsce i na Zachodzie (paradoksalnie w tym zestawieniu
Polska wcale nie wypada źle). Podobały mi się anegdoty
o aktorach, z którymi pracował Krzysztof Kieślowski (dzisiejsze
gwiazdy filmowe, które wtedy stawiały pierwsze kroki przed kamerą). Ciekawie mówi też o współpracy z Hanną Krall, Agnieszką Holland, Krzysztofem
Zanussim albo Krzysztofem Piesiewiczem i Zbigniewem Preisnerem.
Reżyser opowiada swojej
rozmówczyni o całej masie filmowych pomysłów, z mojego punktu
widzenia tak samo genialnych jak wszystkie jego dokonania. Tym
bardziej tajemniczo brzmią ostatnie słowa w tej książce jakie
wypowiedział w 1993 roku pracując jeszcze nad filami z Trzech
kolorów: „Czy w ogóle będę jeszcze cokolwiek robił? To
jest zupełnie inne pytanie i w tej chwili nie potrafię na nie
odpowiedzieć. Raczej nie. Myślę, że nie.”
Więcej filmów już
nie zrobił. Zmarł po operacji serca w 1996 roku w wieku 54 lat.
Jego filmy zdobyły międzynarodową sławę. Dekalog
uchodzi
na Zachodzie za jedno z najważniejszych dokonań w historii
europejskiej telewizji. Jego
wielkim wielbicielem był Stanley Kubrick, a do dziś pozostaje nim niemiecki reżyser Tom Tykwer, który
wielokrotnie przyznawał się publicznie do inspiracji filmami
Kieślowskiego. Ostatnio przeczytałam artykuł o tym, że Amerykanie
chcą nakręcić serial na podstawie Dekalogu.
A na zakończenie fragment wyjątkowo bliski mojemu emigracyjnemu sercu:
"Gdy jestem poza domem, jestem tam zawsze na chwilkę, przejazdem. Nawet jeśli trwa to rok czy dwa, mam uczucie tymczasowości. Inaczej mówiąc istnieje uczucie powrotu, świadomość, że wracasz. Człowiek powinien mieć miejsce, do którego wraca. Ja mam to miejsce w Polsce – dom w Warszawie, dom na Mazurach. Przyjeżdżając do Paryża, nie mam poczucia powrotu. Do Paryża przyjeżdżam. Wracam zawsze do Polski.” (s. 10)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz