"Kupfberg był kiedyś piękny i zielony. Teraz jest tylko zielony"
Jak dobrze, że istnieją reportaże i można ocalić od zapomnienia miejsca, które znikają. Po Miedziankę sięgnęłam ze względu na opis poniemieckich miejsc i niemiecką historię tego miasta. Czym dalej jednak wgłębiałam się w tę opowieść tym większe robiłam oczy ze zdziwienia. Nie wiedziałam wcześniej, że wydobywano tam po wojnie uran w kopalniach, a to taka niesamowita historia. Znikanie tego pięknego miasta zaczyna się właśnie od tych kopalni.
Reporter nie trzyma się chronologii i skacze czasowo po różnych wydarzeniach, przytaczając wspomnienia świadków tamtych czasów. Łatwo się jednak połapać i odróżnić niemieckie czasy miasta od powojennych, polskich. Porzuca aby po kilku stronach znowu powrócić do opowieści o konkretnych mieszkańcach Kupfbergu a potem Miedzianki. Zadziwiające, że autorowi udało się dotrzeć do tak wielu wspomnień. O kolejnych etapach znikania miasta pisze niezwykle taktownie, przedstawia dużo różnych poglądów na ten temat, przysłuchuje się zwykłym ludziom, politykom i oficjalnym informacjom. Całość daje obraz rzetelnej pracy i co najważniejsze wszystko zostało tak trafnie opisane, że z łatwością wyobrażam sobie te miejsca.
"Bo Miedzianki po prostu nie ma. Kilkadziesiąt kamieniczek, pałac, rozlewnia wody starego Gliszczyńskiego, kościół z żółtą elewacją - to wszystko zniknęło, zniszczone, rozgrabione, zrównane z ziemią, wywiezione, zaorane, zapadnięte."
"13 maja 1972 roku podpisany zostaje ostateczny wyrok. Wojewódzka Rada Narodowa we Wrocławiu podejmuje decyzję o likwidacji miasteczka Miedzianka."
"Z tymi ruinami jest coraz więcej kłopotów. Nocą niektóre domy wydają mrożące krew w żyłach odgłosy, zgrzytają, trzaskają, jęczą. Ludzie mówią wtedy, że domy zaczynają śpiewać. Wieczorami kładą się do łóżek, zamykają oczy i nadsłuchują."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz