"Pomyślałem, że nie można bezkarnie wciąż w kółko żyć tylko zmyślonymi życiami. Że czytając wciąż więcej i więcej, człowiek w końcu musi oszaleć, bo nie da się zmieścić w głowie tyllu różnych historii i pozostać normalnym."
To dobrze napisana, zabawna powieść. Wznowiono ją w zeszłym roku, choć powstała osiem lat temu, czyli przed wielkimi sukcesami autora. Zaryzykuję stwierdzenie, że Dżosef to książka o czytaniu i o mocy czytanych historii. Jakub Małecki przyzwyczaił czytelnika do faktu, że jego bohaterowie lubią książki. Tym razem przedstawia Grzesia, młodego chłopaka po szkole zawodowej z warszawskiej Pragi. Mama zmuszała małego Grzesia do czytania, czego wstydził się bardzo przed kolegami. Przed mamą też się wstydził, że to czytanie jednak mu się spodobało i nawet założył sobie kartę w bibliotece. Tak było kiedyś. Teraz Grześ trafił do szpitala ze złamanym nosem i musi spędzić dwa tygodnie w sali z dorosłymi mężczyznami, z których jeden jest zagorzałym fanem Josepha Conrada i nie przestaje czytać jego książek.
Pobyt w szpitalu diametralnie odmienił życie Grzesia, choć w punkcie kulminacyjnym prawie otarł się o śmierć. Jeden z szpitalnych towarzyszy zabiera go w podróż po swoim życiu przedstawiając demona, z którym walczy od dzieciństwa. Opowieść w opowieści plus fascynacja słowem pisanym. Małecki pokazuje, że czasami koniecznym staje się zatrzymanie w biegu i spojrzenie w głąb siebie. Nie będzie to łatwe, ale przyniesie dobre efekty.
Jest to powieść wykorzystująca elementy fantastyki, groteski jak również grozy. Czyta się bardzo szybko i trzyma w napięciu. Podejmuje kilka wątków problematycznych. Dla mnie najważniejszym jest tragiczna biografia Józefa Korzeniowskiego, który jest tutaj w pewnym sensie dźwignią rozpędzającą cały dramatyzm sytuacyjny.
"W życiu są tylko opowieści. Jedne trzymają nas słabiej, inne mocniej"
"W życiu są tylko opowieści. Jedne trzymają nas słabiej, inne mocniej"
Świetna recenzja, lubię takie treściwe. Pozdrawiam z Południa Kraju :)
OdpowiedzUsuń