"Wydaje mi się, że największym szczęściem, jakie istnieje na świecie, jest posiadanie domu, gdzie jest miła atmosfera, gdzie wszyscy się kochają, dbają o siebie, chodzą koło siebie na paluszkach, szykują małe prezenty, pamiętają o rocznicach, urodzinach, imieninach. Tego wszystkiego się zupełnie nie docenia, gdy się ma, i widzi się dopiero, ile jest to warte, jak się traci..." (s.193)
Zachwycałam się tą książką przez kilka wieczorów. Notatki Magdaleny Samozwaniec opracował i złożył w jedną książkę Rafał Podraża. Egzemplarz uzupełniony jest licznymi zdjęciami, obrazami, okładkami książek, plakatami. To wszystko razem daje dzieło nieprzeciętne. Autorka wspomina lata młodości z perspektywy starszej osoby, która podsumowuje swoje życie. Wydobywa z pamięci anegdoty dotyczące życia na Kossakówce, wskrzeszając tym samym minione dzieje i przedwojenny świat, do którego bardzo tęskni.
Czyta się to wszystko bardzo lekko, lżej na przykład niż Marię i Magdalenę, chociaż tematycznie te dwie książki są do siebie nieco podobne. Cały rozdział o Panu Rotmistrzu czyli ojcu Magdaleny Wojciechu Kossaku, będę czytać z pewnością jeszcze kilka razy. To bardzo tkliwe a jednocześnie niezwykłe wspomnienie zakochanej w swoim ojcu córki. Magdalena Samozwaniec pisze o przedwojennym Krakowie i jego artystycznych przedstawicielach dwudziestolecia międzywojennego. Opowiada o modzie, kobietach, filmach i samochodach ożywiając na chwilę tamte czasy.
Nad całością unosi się ogromna tęsknota za wszystkim co minęło i zmieniło się bezpowrotnie. Sentyment autorki przebija między wersami i może dlatego tak przyjemnie i lekko mi się to czytało. Nabrałam ochoty na więcej. Chętnie poczytałabym wspomnienia córki Kossaka z czasów wojny i tuż po. Ten traumatyczny temat autorka omija tutaj dużym łukiem.
To jest książka dla mnie, pozdrawiam ! (Dziś mam imieniny );-)
OdpowiedzUsuń