Mariusz Szczygieł, Kaprysik, 2010
„Jak wiadomo, kobiety mają więcej do powiedzenia niż mężczyźni.
Uważam, że
ludzkość nie robi z tego zjawiska wystarczająco dobrego użytku.”
Na jeden przemiły wieczór wpadła mi do rąk książka Mariusza Szczygła Kaprysik.
Wydaje mi się, że lepiej brzmiałoby dla tej pozycji, gdybym powiedziała o niej
książeczka. Wszystko jest w niej miłe, słodkie, przyjemne – włącznie z okładką.
To niebywały pomysł aby o kobietach opowiedział mężczyzna, na dodatek reporter posługujący
się eleganckim językiem i odnoszący się z wielkim szacunkiem do swoich
bohaterek. Jednym słowem, tych kilka zwyczajnie niezwyczajnych opowieści
wprowadza w bardzo przyjemny nastrój.
Szczygieł opowiada o kobietach, które w jakiś sposób wzbudziły jego
zainteresowanie. Niby całkiem normalne tak jak większość, ale jednak wyróżniają
się drobiazgowo opisaną w reportażu anomalią. Pierwsza z nich całe życie
zapisuje dzienniki, odnotowując najzwyklejsze czynności. Kolejna uwielbia
fotografować się z wyszukanych przebraniach. Fascynująca jest opowieść o
profesorze, który postawił pomnik własnej żony jako dowód swojej miłości. Gdyby
nie zostało to opisane, zapewne nigdy bym o tym nie usłyszała.
Wyjątkowa w całym zbiorze jest reporterska historia przypadkiem znalezionej
listy kobiet. Razem z autorem podążamy tropami mogącymi doprowadzić do odnalezienia
nie tylko sensu tej listy ale nawet jej właściciela. Finał fenomenalny. Wyśmienicie
się ubawiłam. Jak to dobrze, że reportaże nie muszą być zawsze śmiertelnie
poważne albo dotyczące ważnych spraw. Może być też na wesoło. Mam potrzebę takich historii. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz