„Czas
można zachować tylko wówczas, gdy staje się on zapisanym papierem. A wszystkie
zapiski o przeszłości odnoszą się równocześnie do tego, co było jeszcze
wcześniej, tak więc relacja o powojenności w Niemczech odnosi się do
przedwojenności, do przedtem, kiedyś opisanego przez innych.”
Niemiecka
jesień to zbiór reportaży
wydany w Polsce w 2012 roku przez Wydawnictwo Czarne. Napisał je młody szwedzki
dziennikarz tuż po wojnie w 1946 roku. Jest to relacja z podróży po
zbombardowanych Niemczech. Bardzo byłam ciekawa opowieści o tym jak wyglądało
państwo Hitlera tuż po jego śmierci i kapitulacji. Tym bardziej, że mieszkam w
Monachium, a nie da się zanurzyć w to miasto i zrozumieć jego rdzennych
mieszkańców znając relacje wojenne tylko z jednej, polskiej strony. Reportaże
Dagermana są obiektywne, nie jest Niemcem ani Polakiem, można mu uwierzyć, nie
analizuje z perspektywy win i kar. Po prostu jeździ po Niemczech i literackim
językiem relacjonuje to co widzi. Opowiada o miejscach i spotkanych ludziach
pobudzając jednocześnie do refleksji.
Rok po wojnie Niemcy nie wyglądają dobrze. Reporter na
każdym kroku spotyka głód, chłód, biedę i choroby. Kilka razy konfrontuje to z
widokiem bogatszych dzielnic, ale skupia się jednak bardziej na scenach
rozpaczy, walki o ziemniaka i mieszkających po piwnicach ludziach. Odwiedza
małe wioski i większe miasta. Cały rozdział poświęca Monachium wspominając o transportach Niemców z wysiedlonych miejscowości na Wschodzie, których żadne miasto nie chce przyjąć. Rozmawia z
młodymi, zrezygnowanymi, wracającymi z wojny Niemcami. Przysłuchuje się
rozprawom sądowym. Przygląda się upadkowi państwa, który przez kilka lat był
niezwyciężony. Pokazuje cierpienie narodu, który długo sam zadawał cierpienia
innym.
Autor jest dobrze zorientowany w niemieckiej polityce,
poświęca jej sporo miejsca w swoich tekstach. Obserwuje nijako narodziny nowego
państwa po wojnie. Jest to jednak odrodzenie oparte na apatii i braku
odpowiedzialności, braku jedności, braku zapału do życia. Spotyka
rozgoryczonych i skrzywdzonych przez los, zrezygnowanych i często osamotnionych
ludzi.
Niezwykłym wydaje mi się sposób w jaki młody autor opisał
te zrujnowane wojną Niemcy. Czyni to za pomocą metaforycznego języka,
plastycznych opisów i poetyckich fraz. Znalazłam tu mnóstwo „perełek”. Po
reportażach zanurzonych w ciężkich powojennych tematach nie spodziewałam się
tego. Miłe zaskoczenie.
„Głód
jest rodzajem braku równowagi, nie tylko fizycznej, ale również psychicznej, i
pozostawia bardzo niewiele miejsca na głębszą refleksję.”
„Upadnij
trochę. Spróbuj trochę upaść. Jeżeli upadanie jest sztuką, to niektórzy
opanowali ją lepiej, a inni gorzej. W Niemczech ci, którzy opanowali ją gorzej,
twierdzą, że nie mają za co żyć i tylko świadomość, że tym bardziej nie mają za
co umierać, trzyma ich przy życiu.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz