Andrzej Stasiuk, Dojczland, 2007
„Nüchtern
kann man nicht aus Polen nach Deutschland kommen. Machen wir uns da
nichts vor. Das ist immerhin ein Trauma. Es betrifft
Spargelzuchtspezialisten und Schriftsteller gleichermaßen. Man kann
nicht einfach mal locker nach Deutschland fahren. So wie zum Beispiel
nach Manacao, Portugal oder nach Ungarn. Nach Deutschland fahren, das
ist Psychoanalyse.”
(s.25)
Stasiukową podróż po niemieckich miastach
przeczytałam kilka lat temu, kiedy została wydana w Polsce. Temat
mnie wtedy zaintrygował ale sama treść książki raczej
przygnębiła i rozczarowała. Tytułowy Dojczland był wtedy jeszcze
krajem moich marzeń, a Stasiuk zbłaźnił go w moich oczach. Nie
spodobała mi się wówczas ta książka. Teraz sięgnęłam po nią
w niemieckim wydaniu. Miałam ten przywilej, czytania jej w niemieckich środkach transportu. Biorąc pod uwagę fakt, że autor opisuje swoje spotkanie z Niemcami właśnie z perspektywy długich godzin spędzonych na dworcach, było to najlepsze miejsce na czytanie tej książki!
Mieszkając od kilku lat w pięknym mieście Monachium, wszystko wiedzę inaczej. Kontrasty po powrocie z wizyt w Polsce jeszcze trochę kłują w oczy, ale z czasem wszystko się zaciera. Narrator książki Stasiuka patrzy natomiast zamglonymi,
pijackimi oczami. Do jego prozy należy więc podejść również w
przymrużeniem oka. Podróżował ze swoimi wieczorami autorskimi
w innych czasach, zapis jego spostrzeżeń jest więc cennym źródłem
ocalającym miniony świat. Dookoła dużo się zmieniło, człowiek
został jednak taki sam. Niemiec czy Polak, ludzkie cechy utrwalone
piórem Stasiuka pozostają niezmienne, aż zawstydzają.
Kiedyś nie dostrzegłam ironii zapisanej w tej
maleńkiej książeczce. Dziś widzę ją wyraźnie. Często wymusza
śmiech przez łzy, szczególnie kiedy uświadomię sobie, że
wszystko co opisuje autor to prawda. Chociażby poniższy fragment
mówiący o tym, jak Polacy postrzegają Niemców. Oczywiście nie
można uogólniać. Mimo wszystko jednak jakiś procent ludzi nadal tak myśli. Mieszkają
też tutaj. Znam ich. Jakim cudem zostali przez Stasiuka
zdemaskowani?
„Deutsche
eigneten sich nicht für eine Freundschaft. Meine Freunde bezogen
Deutsche Sozialhilfe, aber in ihren Erzählungen kamen die Deutschen
nicht als Menschen vor. Höchstens als Arbeitsgeber, Polizisten oder
Beamte. Und aus diesen Erzählungen ging hervor, dass Deutschland ein
viel angenehmeres Land wäre, wenn es dort keine Deutschen gäbe.
Wenn nur die Gastarbeiter und Emigranten dortbleiben. Die Deutschen
sollten irgendwo wegfahren und sich darauf beschränken, Geld zu
schicken.” (s.27)
Dojczland obfituje w podobne spostrzeżenia,
porównania i różnego rodzaju niemiecko-polskie anegdoty. To jednak
mimo metaforyki trochę kontrowersyjna pozycja. Nie wiem do końca co
o niej myśleć. Niemieckie tłumaczenie jest bardzo dobre, oddaje
stasiukowy klimat, jednak przesłanie zrozumieją tylko
najinteligentniejsi. Spisany małym druczkiem , nie
podzielony tematycznie słowotok, miejscami wydaje się nużący. Ciężko
przebrnąć na jeden raz. Kto zna książki pana Stasiuka ten wie.
Polska okładka sto razy ciekawsza od niemieckiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz