„My malarze, jesteśmy wnukami Boga, wnuczętami Natury.
Bo wszystkie rzeczy widzialne biorą swój żywot z Natury, a z
tychże rzeczy rodzi się z kolei malarstwo. Tak więc uczciwie
możemy mówić, że malarstwo to wnuk Natury i rzecz pokrewna samemu
Bogu”.
(s.70)
Książka
Karen Essex przeniosła mnie w renesansowy świat pięknej Italii na
barwne dwory książęce. Czytając ją w pociągu między
niemieckimi landami udałam się w metafizyczną podróż w czasie i
przestrzeni. Kiedy wróciłam do domu i odłożyłam świeżo
przeczytaną książkę poczułam jakbym wróciła z XV-tego wieku.
Zanurzyłam się całkowicie w świat księżniczek i władczyń w
pięknych strojach oraz ich wielowymiarowych mężów. Siostry d'Este
zawładnęły moimi zmysłami. Jednak Leonardo da Vinci tytułowy
bohater książki pojawia się tutaj tylko gdzieś w tle całej
historii, na drugim planie opowieści. Dlatego pozostał mi lekki
niesmak, gdyż znowu poczułam się trochę oszukana. Sławne
nazwisko malarza w tytule skutecznie mnie przyciągnęło. Chwyt
marketingowy?
Historia
ta oparta jest na prawdziwych wydarzeniach jakie miały miejsce pod
koniec XV wieku we Włoszech za czasów młodości Leonarda w
Mediolanie. Dowiedziałam się z niej wielu ciekawych rzeczy o samej
epoce i politycznych zawirowaniach w ojczyźnie renesansu. Autorka
demaskuje wnętrza wielkich pałaców, oraz uczucia i wrażliwość
stojących w władzy ludzi. Prostym stylistycznie językiem
ale bardzo malowniczo oddaje atmosferę królewskich dworów i
sugestywnie maluje kobiece sylwetki. Nawet jeśli czasami są one
nieco przerysowane, nie rzutuje to negatywnie na całość.
Trzymająca
w napięciu powieść historyczna to nie częste zjawisko. Dlatego
mocno osadzona w realiach XV wieku książka Łabędzie Leonarda
jest bez wątpienia godną polecenia pozycją. Burzliwe życie sióstr
Izabelli i Beatrice z rodu d'Este rozbudza wyobraźnię. Pomysł
ukazania kawałka dawnej historii Włoszech z perspektywy kobiet i
ich osobistych dramatów bardzo mi się spodobał. Konstrukcja
książki jest tak przemyślnie skomponowana, że nie sposób się
przy niej nudzić. Na samym początku jedna z sióstr klęczy przy
grobie drugiej a w następnym rozdziale za sprawą szybkiej
retrospekcji narrator przenosi czytelnika dwadzieścia lat wstecz i
aż do końca prowadzi opowieść koncentrując się w kolejnych
rozdziałach na każdej siostrze z osobna. Przez następnych 300
stron gnębiło mnie więc pytanie: jak i dlaczego zmarła Beatrice?
Również
w napięciu i oczekiwaniu utrzymany jest cały wątek Leonarda. Zanim
pojawi się osobiście przez kilka długich rozdziałów ciekawość
spotkania z nim podsycana jest różnymi domysłami, plotkami,
opisami. Aura tajemniczości nie opuszcza jego osoby aż do końca.
Zaciekawiły mnie wątki z młodości Leonarda. Choć znam jego okres
Florencki, o czasie spędzonym w Mediolanie nie dużo wiedziałam.
Teraz znam nawet Damę z łasiczką oraz kilka innych kobiet
z jego obrazów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz