Olga Tokarczuk, Szafa, 1997
„Kiedy się śpi bez grzechu, bez dalekosiężnych planów, bez buntu i rozpaczy, kiedy skóra staje się coraz cieńsza, bardziej papierowa, kiedy z ciała powolutku ucieka życie, jak z dziwacznej gumowej zabawki, kiedy widzi się przeszłość raz na zawsze dokonaną i zamkniętą, kiedy w nocy zaczyna się śnić Bóg, wtedy ciało przestaje zaznaczać świat swoim zapachem. Skóra przyjmuje zapachy z zewnątrz i smakuje je po raz ostatni.” (s.37)
Olga
Tokarczuk to dla mnie mistrzyni każdej formy. Jej długie i
rozbudowane powieści czyta się jak rozpływającą się po umyśle
rzekę łaknąc każdego zdania, każdej frazy, każdej strony,
każdego nowego rozdziału jak uskrzydlającego duszę narkotyku.
Natomiast krótkie formy w jej wydaniu to zawstydzające perełki,
migoczące w umyśle czytającego, niedające spokoju słowa. Kuszą
kolejnymi odczytaniami. Tak jest w przypadku maleńkiego zbioru
opowiadań zatytułowanego Szafa. Proza wielkiej pisarki zachwyca
mnie każdą linijką tekstu. Pozostawia ogromną radość z faktu,
że mogłam przeczytać te trzy opowiadania, czytać i czytać,
posiadać.
Już samo
tytułowe opowiadanie daje przedsmak nadzwyczajności jaka kryje się
w całej tej skromnej książeczce. Przekonało mnie, że szafy można
pragnąć jak mężczyzny. Rozbawia i zastanawia. Motyw dwudrzwiowej,
wielkiej, tajemniczej szafy, która przenosi w inny wymiar często
powraca w literaturze, sztuce i filmie. Warto wgłębić się w
odczytanie go przez Tokarczuk.
Kolejne
opowiadanie zawiera zwierzenia pokojówki ekskluzywnego hotelu dając
jednocześnie niezwykłe świadectwo na to, że nawet z najbardziej
błahej rzeczy można uczynić dzieło sztuki. Opis pracy pokojówki
zachwyca drobiazgami i niebanalnym porównaniami. Stawia przed
refleksjami filozoficznymi a we mnie osobiście wzbudził mnóstw
wspomnień, gdyż za studenckich czasów sama zasmakowałam tego
zajęcia i wówczas nigdy w życiu nie pomyślałabym ile kryje się
w tej pracy metafizyki. Dziś będąc często w roli wynajmującego
hotelowe pokoje i stojąc tym samym po drugiej stronie, często o tym
myślę. Dlatego też ten krótki tekst bardzo mnie poruszył.
Ostatnie
opowiadanie to spojrzenie trzeźwym okiem na uzależnienie od
komputera. Problem, który w 1997 roku dopiero raczkował. Pisarka z
dozą humoru nakreśla ziejące od strony komputera
niebezpieczeństwo pozostawiając czytelnika nad otwartym tematem.
Wyśmienicie się bawiłam czytając całą Szafę. Będę sięgać
po więcej. Uwielbiam zakradającą się do prozy poetyckość.
„Kiedy umysł zostaje ze sobą sam na sam, zaczyna się modlić. Taka bowiem jest natura umysłu.”
Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń