poniedziałek, 1 lutego 2016

Trzy twarze Holdena

J.D. Salinger, Buszujący w zbożu, 1951

 
 
 
Czułem się tak podle, że miałem ochotę popełnić samobójstwo. Chętnie bym wyskoczył przez okno, i jak nic bym to zrobił, gdybym miał pewność, że ktoś mnie przykryje, gdy już wyląduję na chodniku. Nie chciałem, żeby banda prymitywów gapiła się na mnie, jak zostanie ze mnie mokra plama.” (s.152)
 
 
 

Legendarna książka Salingera utrzymuje klimat z powyższego fragmentu. Dotarłam do niej ewidentnie za późno. Jeszcze 15 lat temu pewny siebie siedemnastoletni Amerykanin Holden Caulfield miałby szansę stać się moim idolem. Dzisiaj zaledwie kilka razy mnie rozśmieszył. Główny bohater wyrzucony z kolejnej prestiżowej szkoły, obawiając się powrotu do domu przemierza ulice Nowego Jorku spędzając czas na rożnego rodzaju rozmyślaniach egzystencjalnych. Spotyka się z kilkoma osobami z czego wynikają zabawne perypetie. Cała książka ma formę pamiętnika Holdena, dzięki czemu narracja poprowadzona w pierwszej osobie daje wnikliwy wgląd w osobowość bohatera. Czytelnicy maja szansę poznać najskrytsze jego myśli, które niejednokrotnie wprawiają w zdumienie, i które to zapewne są przyczyną niezwykłej popularności tej książki.



Holden to bardzo skomplikowana postać, niby niemądry (nie radzi sobie w szkole) ale oczytany, niby odważny i agresywny ale tchórzliwy, niby egoistyczny ale wszystko odda dla swojej młodszej siostry, niby wielki amant przechwalający się kolejnymi dziewczynami a jednak z żadną nigdy nie spał, niby zarozumiały a jednak wrażliwy, z jednej strony ma wszystko w nosie, a z drugiej jednak martwi się o siebie. I tutaj właśnie odnajduję całą siłę tej umiejscowionej w Ameryce lat pięćdziesiątych a jednak bardzo współczesnej i uniwersalnej opowieści. Autor zabawił się swoimi czytelnikami. Pokazał istotę ludzką z trzech różnych stron. Wyraźnie sobie teraz uzmysłowiłam, że przecież wszyscy mamy tak jak Holden kilka różnych twarzy. W pierwszej kolejności jesteśmy tacy jacy sami myślimy, że jesteśmy, razem z naszymi skrywanymi przed światem cechami. W drugiej odsłonie jesteśmy jednak też tacy, jakimi odbierają nas inni ludzie, co często może nas zaskakiwać gdyż poza tym jesteśmy też tacy jakimi chcielibyśmy być. Kreujemy w pewnym stopniu siebie w oczach otoczenia. I to też jesteśmy my, tylko wykreowani, trochę wyidealizowani. I wszystkie te trzy twarze każdego człowieka tak pięknie się uzupełniają i mogą spokojnie ze sobą współistnieć. Która z nich jest najprawdziwsza?
Za książkę dziękuję Gosi z Czytadła Magoty

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz