Sylwia
Chutik, Jolanta, 2015
„Dzieci z
rozbitych rodzin jak butelka na bruku codziennie wyjmują sobie
odłamki z serca i zszywają krwawe rany. Na okrętkę zszywają,
ściegiem pośpiesznym i mocnym jak ich napięte do granic
możliwości mięśnie. Ich aorty wykrzywione od nerwowego
przełykania śliny, ich sztywniejące kości. Jolanta wbijała sobie
paznokcie w skórę i uśmiechała się szeroko. Aż jej się uszy
podnosiły i opadały. Młodziutka sierota, a taka ufna. Dzieci z
rozbitych rodzin płaczą cichutko, żeby nikt na nich się nie
obraził.” (s. 121)
Najnowsza
książka Sylwi Chutnik to dla mnie sentymentalny skok w lata 90-te.
Czas przełomowy dla Polski. Nowy etap wolnośći miał właśnie
zagościć w sercach Polaków. Tymczasem na warszawskim blokowisku w
mieszkaniu głównej bohaterki rozgrywa się dramat. Chutnik
psychologicznymi wręcz opisami prześwietla serce i umysł smutnej
Jolanty pokazując jednocześnie konsekwencje pewnych typów
zachowań. Pod piórem autorki każdy najbardziej oczywisty problem
nabiera egzystencjalnego znaczenia. Na stronach swojej powieści
wskrzesza minioną epokę uzmysławiając jak powoli następuje
proces zmiany typów ludzkich charakterów w konkretnych grupach
społecznych. Płynną narrację przerywają od czasu do czasu
wstawki myśli, bliskich Jolańcie osób. Ten celny zabieg u Chutnik
lubię najbardziej. Pokazuje różne sposoby postrzegania tych samych
zjawisk. Wkrada się w głowy ludzi, o których opowiada.
Smutna
historia Jolanty, której los nie oszczędzał traumatycznych
przeżyć, pokazuje przy okazji siłę dziedziczonych po przodkach
cech. Przerażająca wizja trudnej dorosłości dziecka porzuconego
przez ojca, dramaty dzieciństwa, od których nie sposób uciec
naznaczją całe życie dorosłego człowieka. Jak silny trzeba mieć
charakter, aby nie powielać schematów swojej rodziny. Jolanta była
za słaba, aby poradzić sobie z życiem, nie dostała w dzieciństwie
odpowiedniej dawki przytulania aby móc być kiedykolwiek szczęśliwym
człowiekiem. Pisarka obnaża prymitywizm myślenia prostej
dziewczyny i nie wymyśla dla niej żadnego ratunku. Rodzi się
refleksja, jak dużo jest na świecie naznaczonych nieszczęśliwym
dzieciństwem smutnych ludzi? Dlaczego nie ma sposobu aby im pomóc.
Jak odpowiedzialna jest rola rodzica, w perspektywie całego życia
człowieka. Czy podołam?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz