Verena Keßler, Duchy z Miasteczka Demmin, 2020
Długo czekałam na tę książkę bo chciałam przeczytać ją w oryginale po niemiecku. Nie udało mi się jej jednak zdobyć, więc kiedy zobaczyłam w bibliotece polskie wydanie pomyślałam, że to znak i książka na mnie czeka. Postanowiłam więc od razu przeczytać w polskim tłumaczeniu. Tak to jednak jest z książkami, na które długo się czeka, że wyrbia się o nich pewne wyobrażenie. Czytając konfronyowałam wszystko co wcześniej usłyszałam o książce z samą opowieścią, co nigdy nie jest dobrym pomysłem.
Powieści zawsze trudno się obronić z wyobrażeniem czytelnika o niej. Myślałam, że przeczytam książkę o powojennych wydarzeniach z miasteczka Demmin, kiedy w obliczu wkraczającej Armii Czerwonej ludzie masowo popełniali samobójstwa, a dostałam do ręki książkę o trudnym wkraczaniu nastolatki w dorosłość, gdzie wspomniane wydarzenia są tylko lekko zarysowanym tłem w jej życiu.
Autorka bardzo delikatnie i sugestywnie podchodzi do tematu, być może dzięki temu pozwala na refleksję i samodzielne wyciąganie wniosków. Bohaterkami są tutaj staruszka pamiętająca wojenne przeżycia i jej młoda sąsiadka z bloku. Obie tylko się mijają, nigdy ze sobą nie rozmawiają a narracja przeskakuje z jednej na drugą sugerując nawiązania.
Czyta się lekko, więc mimo tego, iż nie otrzymałam powieści takiej na jaką czekałam pomieszkałam przez chwikę w miejscu obciążonym traumami i pożyłam życiem niemieckiej nastolatki próbującej odnaleść swoją drogę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz