wtorek, 19 marca 2019

W labiryncie Barcelony

Carlos Ruiz Zafon, Labirynt duchów, 2018





"Nieszczęśliwi ci, których marzenia stworzone są z papieru i atramantu, albowiem to ich spotka czyściec próżności i rozczarowań." (s.849)





Licząca ponad osiemset stron powieść Zafona to podobno już ostatnia z barcelońskiej serii o Cmentarzu Zapomnianych Książek. Akcja powieści przeniosła mnie do dobrze znanych z poprzednich książek miejsc. Obok starych znajomych czyli ojca i syna Sempere, Fermina oraz żony Daniela Bei, na pierwszym planie pojawiła się nowa, pełna tajemnic i bardzo intrygująca Alicja Gris. W finale wszystkie wątki zostają niespodziewanie rozwiązane, a niedomówienia z poprzednich części w końcu się wyjaśniają. 

Jak objętość książki wskazuje, dzieje się tu bardzo dużo. Czasami czułam nawet znużenie i zniecierpliwienie wynikające z nagromadzenia wrażeń. W końcu jednak krok po kroku wyjaśniły się wszystkie tajemnice rodziny księgarzy. Za sprawą pamiętnika matki Daniela, przedwcześnie zmarłej Izabelli, dowiadujemy się całej prawdy o jej śmierci i o tym co wydarzyło się wcześniej. Potem, tak samo jak Daniel, nie mogłam się z tego otrząsnąć.

Autor fantastycznie buduje napięcie. Poczucie humoru Fermina jest natomiast świetną równoważnią dla powagi niektórych sytuacji. Bo oczywiście krew leje się również w tej części. Nie obeszło się bez brutalnych morderstw, ognia i niebezpiecznych scen. Lekka narracja gwarantuje, że mimo dużej ilości stron czas z książką mija bardzo szybko. Czyta się jak zwykle zachłannie a nowa bohaterka pięknie uatrakcyjnia całość. Pozostaje oczywiście żal i niedosyt. Czuję nawet ochotę, aby całą serię zacząć czytać od początku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz