poniedziałek, 8 czerwca 2015

Stasiukowo

Andrzej Stasiuk, Dukla, 1997
 
 
 
Gdy jest już po wszystkim, niebo pozostaje błękitne od końca do końca. Równie nieruchoma jest powierzchnia wody. Żaby odeszły pozostał tylko skrzek i ciała tych, które nie przeżyły. Unoszą się na wznak, mają białe brzuchy, z pyszczków snują się im bladoróżowe nitki wnętrzności niczym jakieś wyrafinowane odmiany wodorostów. I to jest znak, że wiosna już nadeszła.”
(Święto wiosny)
 
 
Jest takie miejsce na ziemi gdzie słychać trzepot skrzydeł motyla. To Dukla z opowiadań Stasiuka. Chodźmy, jedźmy tam. Spokój, cisza, słońce, wiatr, deszcz. Prozę przesiąkniętą poezją trzeba smakować powoli, rozkoszować się fragmentami, nie dać się ponieść, delektować się słowami i porównaniami. To co zrobił autor Dukli nie mieści się w żadnym gatunku. Nudne z pozoru miejsce, gdzieś daleko poza miastem, gdzie znudzonym ludziom niewiele się chce, i nawet powietrze stoi w miejscu, uczynił natchnionym i pełnym nadzwyczajnych wydarzeń.  Obojętnie czy jest to to potańcówka w remizie, odlot bocianów czy atak wilków na łanię, za sprawa niezwykłego doboru słów i znaczeń opisy te w wielu miejscach książki zapierają dech w piersi.


Rysunek Kamila Targosza
 
 
 
 
O czwartej nad ranem noc powoli unosi czarny tyłek, jakby obżarta wstawała od stołu i szła spać. Powietrze jest jak zimny atrament, spływa asfaltowymi drogami, rozlewa się i krzepnie w czarne jeziora.”
(Polowa lata, Pogórze)
 
 
 
Trochę trudno mi jednak pisać o tej książce, bo czytałam ją strasznie długo. Nie nadaje się do łóżka, gdyż od nadmiaru opisów i braku trzymającej w napięciu fabuły można zasnąć. Dawkowałam ją więc sobie kawałkami, różnymi dniami. Tutaj treść musi mówić sama za siebie, dlatego przytaczam różne fragmenty, można by cytować i cytować a potem uczyć się tego na pamięć. Obok pięknych opisów przyrody Stasiuk nie oszczędza naturalistycznych obrazów ludzkich typu:
Dziewczyny były szpetne. Siedemnasto-osiemnastolatki połyskiwały złotymi zębami. Krótkonogie, pękate, piersiaste i dupiaste stanowiły wierne obrazy swoich przeznaczeń. Lekkie letnie buty odsłaniały twarde, rozdeptane pięty.”
 
 
 
 
 Mimo bezwietrznej pogody powietrze nieustannie drżało. Zielone i niebieskie ważki, osy i szerszenie, trzmiele i cętkowate żaglice sprawiały, że nieruchomy pejzaż przenikała nieuchwytna, dręcząca wibracja.” (Rzeka)
 
Prawdziwą rozkoszą po przydługim pierwszym opowiadaniu są krótkie końcowe perełki. Rozdziały typu Niedziela, Ptaki, Bociany, Jaskółki, Rzeka, Deszcz, Mróz, Noc, Niebo to mistrzowsko napisane i skonstruowane opowiadania o materii świata, której zdarza nam się nie zauważać. A niby wystarczy spojrzeć w górę żeby zobaczyć niebo. Zaczarowany świat Andrzeja Stasiuka wciąga.
 
Z początkiem września wszystko się zmieniło. Zupełnie tak, jakby niebo miało wnętrze. Jednego poranka błękit pękł i wypuścił wiatr pomieszany z lodowatą ulewą.”
 (Jaskółki)



 

 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz