Jacek Dehnel, Rynek w Smyrnie,
2007

Olaf Farbiarczyk rozbawił mnie i
zachęcił do dalszej lektury opowiadań. Jednak kolejne teksty nie pobudziły już mojej
wyobraźni a wręcz miejscami znudziły i uśpiły. Wytwarzana przez autora atmosfera często irytowała mnie drobiazgowością opisów. Choć
może niektórzy uznają to za atut ja jednak zdecydowanie skróciłabym dłużące
się, spowalniające akcję charakterystyki różnych przedmiotów i wydarzeń.
Pierwsze opowiadanie Patrząc
na Stromboli zamiast zachęcać do lektury całej książki zdecydowanie drażni swoim dusznym klimatem. Wywody zakochanych dwojga ludzi są raczej mało ciekawe i
nudzą. Już bardziej spodobały mi się tytułowy Rynek w Smyrnie i ostatnie
w zbiorze opowiadanie Filc. Nadal jednak twierdzę, że skrócenie tekstu
wyszłoby im tylko na lepsze. Niesprawiedliwie byłoby oceniać autora tylko na
podstawie jego początków literackich. Bo choć opowiadaniom ze zbioru Rynek w Smyrnie można dużo zarzucić to jednak
utrzymujący się w nich specyficzny styl i zdolności językowe w połączeniu z
poczuciem humoru Jacka Dehnela zaciekawiają i zdecydowanie zachęcają do
poznania jego twórczości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz