wtorek, 28 października 2014

Ocalić od zapomnienia


Grzegorz Gortat, Zła krew, 2009


" Dawniej w Łodzi, Berlinie, Poczdamie czy Pradze – przychodził Niemiec do Żyda i mówił: "Panie Zimbelmann, z pana jest mądry człowiek, niech mi pan ze szczerego serca doradzi: mam zrobić tak czy tak?". Albo przychodził i mówił: "Panie Dickermann, pan jest taki zdolny człowiek, niech mi pan uszyje ślubny garnitur". Albo przychodził i prosił: " Panie Geldmann, pan jest taki bogaty człowiek, niech mi pan pożyczy tyle a tyle na niski procent". Albo przychodził i mówił: " Panie Lanzmann, pan jest taki utalentowany człowiek, niech mi pan namaluje landszaft do salonu". Tak było kiedyś, Niemiec przychodził do Żyda, nie z krzykiem: "Żydzie daj!" albo "Żydzie zrób!" tylko po ludzku rozmawiał (...) I co? Ni z tego, ni z owego nastąpiła zmiana o sto osiemdziesiąt stopni."

Książka Grzegorza Gortata zaskoczyła mnie kilka razy. Największym zdziwieniem była druga połowa. Fakt, że pierwszą część czytałam tydzień a nad drugą spędziłam kilka fascynujących godzin niech mówi sam za siebie. Historia opisana w Złej krwi przenosi w świat innych wartości. Kontrast lat przedwojennych z czasem powojennym wzbudza sporo refleksji a pojawiające się żywe wciąż wspomnienia wojny jak zawsze bulwersują. Już sam dwuznaczny tytuł książki pobudza wyobraźnię i nie pozostawia obojętnym wobec losów obu bohaterów, dwunastolatka i Żyda-literata po Oświęcimiu.


W odniesieniu do chłopca opowiadającego swoją historię zła krew to dziedziczone skłonności bądź charakter po ojcu alkoholiku i kryminaliście. W przypadku narratora drugiej połowy książki, zła krew to geny żydowskie, jakich należało się w owych czasach wstydzić. Ta sprytna klamra spinająca obie części nie daje mi spokoju. Uzmysławia przede wszystkim ogromną presję społeczeństwa jakiej podlegamy. Wstyd za ojca czy za pochodzenie determinuje życie bohaterów książki. Wrasta w nich i ciągnie się przez całe życie w pewnym sensie wyznaczając koleje ich losów.

Obie łódzkie historie, zarówno ta z lat sześćdziesiątych XX wieku jak i ta z czasów międzywojnia, zakorzenione są głęboko w historię Polski. Nie da się chyba napisać książki o tamtych czasach oderwanej od rozgrywających się za oknami wydarzeń. Mamy tu też silny wpływ literatury na obu bohaterów i przeżycia obozowe z pierwszej ręki. Jest cała plejada przeróżnych kontrastowych postaci i przegląd najpodlejszych ludzkich charakterów. Autor opisał każdego po trochu, zahacza o sporo wątków pozwalając jednocześnie toczyć się swojej głównej opowieści. Ważnym wydaje mi się pokazanie kontrowersyjnych spraw z kilku punktów widzenia. Pozwolono tu dojść do głosu fanatykom komunizmu; poddającym się systemowi zwykłym, walczącym o przetrwanie ludziom; jak także takim, którzy w jakiś sposób odstają od społeczeństwa. Osobnym tematem są związki, więzi, tradycje i często niełatwe relacje rodzinne, szczególnie w związku ojca z synem.
 
Również z żydowskiego punktu widzenia książka wydaje się ważna. Pokazuje życie żydowskich (łódzkich) rodzin przed wojną. Ich charaktery, pozycje społeczne, hierarchie rodzinne, zwyczaje i tradycje religijne. Na podstawie wspomnień żydowskiego inteligenta dostajemy wgląd w warszawski światek literacko-żydowski a potem koszmar holokaustu w getycie i obozach zagłady. Dla niektórych nie był to jednak koniec okrucieństw losu. Żydzi, którzy przetrwali gehennę wojenną musieli zmierzyć się jeszcze z ludzkim światem po wojnie. Skazani na samotność i kpiny społeczeństwa, pozbawieni wszystkich swoich bliskich, naznaczeni strasznymi przeżyciami, pełni wspomnień żyli już tylko w jednym celu: aby spróbować ocalić pamięć o tym co było. Zapisać i przekazać w przyszłość chociaż niektóre niepoparte ani jednym ocalałym zdjęciem nazwiska. Wydaje mi się, że autor Złej krwi dołożył tą książką swoją cegiełkę, ocalając od zapomnienia świat szczęśliwych przed wojną Żydów.

A na koniec cytat, który mi się spodobał:"Niemiecki to cywilizowany język, można w nim wyrazić najsubtelniejsze myśli".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz