Khaled Hosseini,
Traumsammler, 2013
Tytuł
oryginału: And the Mountains Echoed
Polski
tytuł: A góry odpowiedziały echem
Im Schatten eines Baums
am See.
Ich
weiß eine kleine, traulige Fee,
Die wurde vom Wind
davongeweht“
Wyczekiwana
od sześciu lat trzecia książka Khaleda Hosseiniego, przez kilka
miesięcy nie schodziła z listy bestsellerów czasopisma Spiegiel.
Jeszcze zanim pojawiło się niemieckie tłumaczenie, wszyscy chcieli
ją przeczytać, włącznie ze mną. Kiedy w końcu Hosseini znowu
bił po oczach z wszystkich okien w księgarniach, zaczął znikać jak ciepłe
bułeczki. Pamiętam, że mnie wtedy odstraszyła kolosalna cena (20
euro) i chociaż kilka stron przeczytałam w księgarni,
postanowiłam, że poczekam, aż Traumsammler pojawi się w
bibliotece. Trzeba przyznać, że niemiecki tytuł udał się
wydawcy. W moim wolnym tłumaczeniu „zbieracz marzeń“ po
niemiecku brzmi tajemniczo i klimatycznie – dobrze marketingowo.
Polski tytuł podoba mi się chyba jednak bardziej, ze względu na
bliskość znaczeniową z oryginałem. To przecież autor powinien
decydować o tytule, nie wydawca.
Kolejna
książka mieszkającego w Ameryce afgańskiego pisarza tak samo jak
poprzednie głęboko mnie poruszyła. Po dwóch pierwszych
rozdziałach, w których poznałam głównych bohaterów opowieści,
pięcioletniego Abdullaha i jego trzyletnią siostrę Pari, a z
opisu na okładce i szerokiej promocji wiedziałam, że muszą się
rozstać, pomyślałam w pewnym momencie, że nie wytrzymam tej
książki, że pęknie mi serce zanim ją ukończę (podejrzewam, iż
głownie dlatego, że sama mam dzieci w podobnym wieku i cały czas
wyobrażałam sobie ich w tej roli). Autor potrafi w tak przejmujący
sposób podejść czytelnika i tak boleśnie zagrać na jego
najczulszych strunach, że podczas opisu uczuć jakie łączyły
rodzeństwo czułam nieustający napływ wzruszenia. Opowieść ta okazała się dla mnie za
mocna. Na szczęście po punkcie kulminacyjnym wstępu pisarz
zdecydowanie spuszcza z tonu, co umożliwiło mi w miarę spokojne
przejście przez resztę powieści....aż do ostatniego rozdziału
oczywiście.