czwartek, 29 stycznia 2015

Tropem czeskich oryginalności


Mariusz Szczygieł, Zrób sobie raj, 2010



 
 
„W Czechach najważniejsza jest pohoda. Słowo bardziej przydatne niż „ideologia” czy „honor”. Pohoda to dobry nastrój, spokój, pogodne usposobienie, przytulność miejsca, bezkonfliktowe związki. Słowem, nie robić ludziom i sobie przykrości. Pohoda lubi piwo.
„Wszystko w pohodzie” - może powiedzieć człowiek po stosunku, gość do kelnera po przyniesieniu dań, aktorka do koleżanki po pierwszym akcie. „Wszystko w pohodzie” - to jedno z najbardziej pożądanych wyznań.” (s.117)
 


Czeskie reportaże Mariusza Szczygła są napisane zadziornie i ciekawie przez co całkiem przyjemnie się je czyta. Podświadomie oczekiwałam od tej książki optymizmu, który miał mi się udzielić po jej przeczytaniu. Pewnie myślałam torami „Czeski film to prawie to samo co czeska książka” i będzie zabawnie. Reportaże te jednak, choć miejscami ocierają się o komizm to ze względu na analizowany w większości z nich temat „religii” tracą swoją lekkość stając się poważnymi tekstami. Autor przedstawiając swoich czeskich znajomych wybiera często groteskowe i oryginalne postacie chcąc zapewne wzbudzić w czytelnikach ciekawość odkrywania oryginalności pośród zwyczajnych ludzi. Cieszę się, że oprócz ogólnej orientacji w obyczajowości czeskiej razem z reportażami Szczygła dostałam garstkę informacji o kulturze tego kraju i poznałam kilku niezmiernie ciekawych artystów.


Pomiędzy krótkimi reportażami dającymi ogólny wgląd w charakter czeskiego społeczeństwa i różnego rodzaju anegdotami - historyjkami, jakie wydarzyły się autorowi podczas pobytu w Czechach, znalazłam w tej książce mnóstwo ważnych dla czeskiej kultury informacji, o których wcześniej nie wiedziałam. Mariusz Szczygieł spotyka się z popularnymi w Czechach ludźmi i opowiada o tych spotkaniach, rozszerzając swoje teksty oczywiście o kontekst biograficzny i historyczny jaki jest w danym momencie potrzebny do pełniejszego poznania artysty. Autorowi udało się rozbudzić moją ciekawość na tyle, że przez kilka dni odszukiwałam informacji o bohaterach jego książki w internecie wpadając raz po raz w coraz większe zdumienie.

W ten sposób poznałam niesamowitego „fotografa czeskiego” Jana Saudeka, którego realistyczne zdjęcia na tle starej, brudnej szafy przypominają mi najlepsze obrazy Rubensa; nad wyraz oryginalnego architekta przestrzeni publicznej Dawida Cernego, z wielkim rozmachem przedstawiającego swoją twórczością niestandardowe rozwiązania; współczesnego czeskiego pisarza i filozofa Egona Bondy oraz chociażby skandaliczną celebrytkę-dziennikarkę Halinę Pawlowską. Wszystkie spotkania Szczygła są tak samo dziwne jak jego rozmówcy. Albo przynajmniej w tak niestandardowy sposób opisane.

Głównym tematem zbioru reportaży Zrób sobie raj, jest jednak czeska anty-religijność, ich ateizm i sposoby sobie z nim radzenia. Wątek ten poprowadzony jest o tyle ciekawiej, że autor stara się przyjrzeć tematowi z kilku stron. Zadaje Czechom różnego rodzaju pytania definiujące ich niewiarę, spotyka się z księżmi, z wierzącym policjantem, który musi ukrywać swój katolicyzm a nawet daje krótkie sprawozdanie z wizyty papieża w Pradze. W każdym razie jestem lekko zdziwiona niereligijnością czeską, nie zdawałam sobie sprawy, że ma ona już tak ogromy wymiar, że trzeba się tam wstydzić Boga jeśli ktoś wierzy. Najbardziej przeraził mnie rozdział o coraz częstszym rezygnowaniu z pogrzebów, nie odbieraniem zmarłych z zakładów pogrzebowych i emocjonalnej niegotowości Czechów do pożegnań z umierającymi bliskimi.

Reporter ma też wrażliwe ucho na wzmianki o Polakach i odważnie pisze o tym, jak jesteśmy postrzegani przez naszych czeskich sąsiadów. Nie zawsze są to komplementy i niestety w tym co mówią jest sporo prawdy.

2 komentarze:

  1. Nie czytałam akurat tej książki, ale znam "Gottland", też o Czechach. Proste, można powiedzieć banalne historie. Ale... No właśnie, nie chcę spoilerować, ale uważam, że mimo wszystko ta książka jest wielka. Bo pokazuje pewną filozofię, prawidłowość, prawdę o człowieku. I za to lubię Szczygła, u niego jest zazwyczaj "coś" pod tekstem.

    OdpowiedzUsuń