piątek, 23 stycznia 2015

Psychologia wychowania


Agnieszka Turzyniecka, Dziewczynka z balonikami, 2014


 
 
 
"Wierzę, że wszystko w życiu ma jakiś cel. Wierzę, że we wszechświecie jest równowaga. Jeśli coś się wznosi, to musi też opaść. Jeśli coś opada, to musi powstać. Najlepsze wciąż przed nami.”
(s.174)



Lekki tytuł książki i jej okładka nie są adekwatne do trudnej treści. Nazwa „Dziewczynka z balonikami” wydawała mi się tak infantylna, że nie od razu sięgnęłam po tą książkę, zostawiając ją na podróż albo wakacje. Jak się okazało, było to bardzo mylące. Pozycja ta zasługuje na wnikliwą uwagę, nie koniecznie nadaje na szybkie i przyjemne zabicie czasu. Nie wiem skąd moda nawiązywania do tytułów kojarzących się już z innymi dziełami typu: Dziewczynka w czerwonym płaszczyku, Dziewczynka w zielonym sweterku, Dziewczynka z zapałkami itp. Przy czym wszystkie te dziewczynki smutne, biedne i nieszczęśliwe. Wygląda na to, że pojawił się nowy motyw „dziewczynki” w literaturze. Niech więc będzie...do grona koleżanek za sprawą Agnieszki Turzynieckiej dołącza Dziewczynka z balonikami, i to bynajmniej nie po to aby zrobiło się w tym towarzystwie weselej.



Książka ta jest swego rodzaju pamiętnikiem dwudziestoparolatki Marleny, cierpiącej na pewien rodzaj depresji....dwubiegunowej, maniakalnej. Dziewczyna wyemigrowała do Niemiec, żeby więc było ciekawiej akcja rozgrywa się w szpitalu psychiatrycznym w Karlsruhe. W tym miejscu skupia się prawie cała fabuła książki, będącej zapisem choroby, jej przebiegu, kolejnych etapów jak też poszukiwaniem przyczyn i sposobów radzenia sobie z nią.

Pierwszoosobowa narracja daje możliwość utożsamienia się z główną bohaterką i jednocześnie przeniknięcia do umysłu osoby chorej na depresję. Dostajemy więc w pewnym sensie wgląd w samo centrum, ośrodek choroby psychicznej. Nigdy nie czytałam podobnej relacji, trudno mi więc ocenić prawdziwość tego co przedstawia autorka. Nie wiem co dokładnie obejmuje fikcja literacka, pozostaje mi jej uwierzyć.

Ważniejszym dla mnie wątkiem powieści stała się jednak skomplikowana relacja dziewczyny z matką. W książce nie przebiega ona jednak w moim odczuciu wystarczająco realistycznie. Może dlatego, że raziły mnie jednoznaczne, powielane stereotypy złej matki, popełniającej standardowe błędy wychowawcze, które siłą rzeczy musiały odbić się na psychice córki. Jednak przyjrzenie się tej relacji uświadomiło mi ze zdwojoną siłą jak wielką odpowiedzialność biorę na siebie jako matka, jak ogromny wpływ mam na ukształtowanie nowych ludzi w postaci moich dzieci i po jakim cienkim lodzie stąpam próbując moich metod wychowawczych, jak daleko trzeba sięgać wyobraźnią aby czegoś nieodwracalnie nie zepsuć. Chodzi tutaj przecież o zupełnie nowe istnienie odrębnego człowieka, którego osobiście muszę sobą wyposażyć na dalszą, życiową drogę. Książka ta zrodziła we mnie mnóstwo pytań i refleksji tego właśnie rodzaju, przez co nie mogłam odebrać jej tylko i wyłącznie jako książki o depresji. Dla mnie była czymś więcej, po raz pierwszy chyba złapałam się na tym, że nie wcieliłam się w postać dziewczyny (co dotąd przy tego rodzaju historiach było zawsze dla mnie oczywiste) ale próbowałam raczej rozgryźć postać matki. Chciałam ją analizować, punktować błędy jakie zrobiła, uświadamiać sobie jak należy postępować w podobnych sytuacjach. Problem w tym, że w Dziewczynce z balonikami wszystko jest aż nazbyt oczywiste, proste. Postać matki jest jednoznacznie zła, nie ma pretekstów do szukania usprawiedliwień jej czynów. Nabrałam jednak ochoty, aby sięgnąć po fachową literaturę badającą ten temat.

W każdym razie dziękuję autorce za tą książkę. Jak widać dotyka sporo ciekawych zagadnień ze zwróceniem uwagi na różne rodzaje depresji i sposoby radzenia sobie z nią. Nie brakuje także krytycznego podejścia do „fachowców” czyli psychiatrów, psychoterapeutów itp.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz