piątek, 25 czerwca 2021

Polsko - Niemiecki artysta-makijażysta

 Stefan Chwil, Dolina radości, 2015





"Drogi Eryku, polskość, niemieckość, rosyjskość to tylko garść symboli, chorągiew, wspólny strach, wspólna nienawiść, wspólne przyzwyczajemnia kulinarne, powierzchnia, zmienna powierzchnia, kolorowy naskórek duszy, nic więcej."



Książka Chwina przeniosła mnie do zupełnie innego świata. Kiedy zobaczyłam tę okładkę, wiedziałam, że to coś dla mnie. Połączenie moich dwóch ulubionych miast: Monachium, w którym długo mieszkałam i Gdańska, z którym związałam się po emigracji sprawiło, że z zaciekawieniem rzuciłam się na tę powieść. Razem z głównym bohaterem przeżyłam fenomenalną przygodę, gdzieś między Bawarią a Kaszubami, przez prawie cały XX wiek.

W powieści dzieje się bardzo dużo, bo Eryk Stamelmann prowadzi bujne życie, raz po raz wymyka się śmierci i osobiście, z bardzo bliska uczestniczy w najważniejszych, historycznych wydarzeniach ubiegłego stulecia. Sam o sobie mówi, że jest "skromnym pracownikiem piękna", gdyż posiada niesamowity dar kreowania rzeczywistości za pomocą makijażu. Zaczyna jako uliczny Kasper Hauser na monachijskim rynku ale bardzo szybko jego pasja zdobywa rozgłos i wielokrotnie ratuje go z poważnych opresji. 

Ciekawym zabiegiem stylistycznym jest tu wielogłos narratora. Obok wspomnień samego Eryka o jego życiowych perypetiach w Monachium, Berlinie, Warszawie, Auschwitz, Stalingradzie i Moskwie dowiadujemy się również z raportów różnych komisarzy czy policjantów. Warto podpatrzeć wielkiego makijażystę podczas pracy, zobaczyć jak sztuka może zmienić a często również ocalić losy ludzi. Przez całą powieść przewija się również wątek romantyczny, bo to właśnie miłość dawała głównemu bohaterowi siłę aby przetrwać i napędzała do działania. Autor zadbał również o groteskowe wątki i sceny, które długo pozostaną z czytelnikiem. Jak chociażby głowa Lenina:)


"Musi pan wiedzieć, pułkowniku Hartmann, że w pobliżu Oliwy jest piękna, leśna dolina, która nazywa się Freudental. Polacy mówią na nią Dolina Radości."

"Miasta raz nazywały się Petersburg, raz Leningrad, raz Katowice, raz Stalinogród, raz Chemnitz, raz Karl Marx Stadt, raz Wino, raz Vilnius, raz Danzig, raz Gdańsk."

1 komentarz:

  1. Sięgnę, nie wykluczam. Ale jeszcze multum innych przede mną, między innymi wracam do "Podróży Ludzi Księgi" - i - do "Biegunów". Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń