Katarzyna Boni, Ganbare, 2017
„Chciałabym
móc to opisać. Ale słowa zawodzą, nabrzmiałe, opuchnięte, niedopasowane.
Kłamią, kiedy opisuję piękno Fukushimy. Kłamią, kiedy mówię o skażeniu. Bo
takie piękno nie może przecież być skażone. A skażone miejsce nie może być tak
piękne.”
Reportaże Katarzyny Boni to
poetycka przeprawa przez kataklizmy Japonii. Niejednokrotnie podczas czytania
zamierałam z przerażenia, albo wstrzymywałam oddech ze zdziwienia. Ta książka
wywołuje maksymalnie skrajne emocje, bo z jednej strony znalazłam tu szczegółowy
opis ludzkiego nieszczęścia, a z drugiej piękny opisujący te smutne wydarzenia
język. Znaczenia zamknięte w metafory, treściwe zdania otwierające możliwości
interpretacyjne i powtórzenia potęgujące tragizm. To nie brzmi jak definicja
reportażu. A jednak nim jest.
Właśnie to podobało mi się w tej
książce najbardziej. Fakty ubrane w poezję, która najlepiej oddziałuje na moją wyobraźnię.
To co się wydarzyło 11 marca 2011 roku w Japonii, czyli trzęsienie ziemi i jego
następstwa, wydawało mi się nie do ogarnięcia. Potrójna tragedia w tak krótkim
czasie, tsunami i wybuch elektrowni atomowej poddały naród Japonii prawdziwej
próbie przetrwania. Jednak mentalność społeczeństwa, pozwoliła im przetrwać ten trudny
czas. Autorka opowiada poprzez swoich bohaterów. Wspomaga się mitologią i
wierzeniami Japończyków. W opisy o kataklizmie wplata ciekawostki z japońskiej
kultury, dzięki którym czasami lepiej można zrozumieć całą zaistniałą po tsunami sytuację.
Zadziwiające jest japońskie oswajanie
się ze śmiercią. Warsztaty umierania przygotowujące na własną śmierć cieszą się
w Japonii powodzeniem. Zdjęcia w trumnie, wybieranie za życia pośmiertnej
drogi, spotykanie się z osobami, które będą miały grób obok naszego i wiele
innych zadziwiających śmiertelnych rytuałów, niesamowicie mnie zadziwiły. Dowiedziałam
się o wierzeniach i tradycjach, buddyjskich bogach i duchach. To nie jest więc
książka tylko o japońskich kataklizmach, to książka o niezwykłych Japończykach.
Cytaty,
które zostały mi w głowie
"Ludzie
przeżywają po to, by opowiadać"
"Kobiety
tu są silne, przecież my dajemy życie. A każdy poród to jak wspięcie się na
Mount Everest"
"Promieniowania
nie widać, nie słychać, nie czuć. Nie można go powąchać ani dotknąć. Niektórzy
mówią, że bardziej niż geny niszczy relacje między ludźmi..."
"Jeśli
sto razy powtórzysz, że wszystko jest w porządku, ludzie zaczną ci
wierzyć."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz