Iwona Kienzler,
Maria Konopnicka. Rozwydrzona bezbożnica, 2015
„Człowiek sam nie
wie, gdzie mu lepiej, gdzie mu gorzej. W równinach śnią mu się góry, a kiedy
już je ma, zdaje mu się, że go w oczy kłują wszystkie te iglice i szczyty. I
znowu śni mu się woda, duża, duża woda.
Ale kiedy już jest nad nią, czuje, jak
mu się ona przez uszy przelewa.”
(s.202)
Jak na
wydawnictwo Bellona przystało znowu kłuje w oczy prowokacyjny tytuł. Ale spokojnie,
to nie jest książka o zbereźnych, wieloznacznych przygodach rozwydrzonej
bezbożnicy. To po prostu w miarę rzetelna, chociaż skrótowa biografia naszej
wieszczki narodowej, matki „sierotki Marysi” czyli Marii Konopnickiej, której
córki tak skutecznie ocenzurowały życiorys, że wszelkie próby odnalezienia
skandalicznych poczynań poetki, muszą bazować na domysłach.
Bohaterka książki
Iwony Kienzler miała bardzo ciekawe i obfitujące w zwroty losu życie. Matka
szóstki dzieci, żona jednego męża ale ponoć kochanka młodszych od siebie
mężczyzn i dwadzieścia lat związana niezwykłą, tajemniczą przyjaźnią z malarką
Maria Dulębianką poetka, przeprowadzała się po rozbitej przez zaborców Polsce
wielokrotnie. Ostatnie dwadzieścia lat, aż do momentu kiedy dostała na
jubileusz od swoich fanów Dworek w Żarnowcu, tułała się po Europie. Dlatego opisanie
tak bogatego życia poetki nie było łatwym zadaniem. Autorce udało się to jednak
bardzo dobrze, skoro z łatwością połapałam się w skomplikowanej biografii
pisarki.
Choć Konopnicka i
jej dwie córki „gorliwe cenzorki matczynej pamięci” zadbały o nieskalany
wizerunek autorki Roty, to jednak w
licznej jej korespondencji (tylko jednostronnej bo swoje listy zniszczyła)
można wyczytać i wyobrazić sobie prawdziwy charakter tej niezłomnej kobiety. O
kilku wątkach jak np. o psychicznej chorobie jednej z córek Konopnickiej nigdy
wcześniej nie słyszałam. Interesująco opisane całe nieodzowne dla tej historii
tło obyczajowe bez wątpienia jest dużym atutem książki. A na pewno
umiliło mi to weekendową podróż do XIX wieku.
Wszędzie
prześladują mnie opisy Monachium, miasta w którym mieszkam. Kiedy umierał
pierwszy syn poetki, Konopnicka mieszkała właśnie tutaj. Tak wspomina to
bliskie memu sercu miasto!
Fragment ze
strony 196:
„Jesienią 1890 roku Konopnicka, wraz z nieodłączną
Dulębianką, przeniosła się do Monachium, ale miasto rozczarowało ją bardzo.
Ukochanemu stryjowi donosi: „Miasto niemiłe: szerokie, proste ulice, domy
jednostajne, coś koszmarnego”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz