„Czarne plamy butów na zmianę pokazywały się w
kwadracie chodnika. Deptał zygzakowaty polbruk, którego kanciaste spojrzenia
zaczynały lekko falować i wyciągały się w nieskończone pięciolinie. Sznurówki
lakierków rozmazały się i wtopiły w eliptyczne główki nut. Wystukiwały rytm,
który natychmiast podjęły buty tłumu. Tłum swingował. Klaksony dźwięczały
krzykliwym zadęciem trąbki.”
(s.28)
Kronika umarłych mnie zahipnotyzowała. Opowieści o mieszkańcach
nadmorskiej, prowincjonalnej miejscowości rozgrywa się gdzieś na pograniczu
jawy i snu, miejscu gdzie teraźniejszość przeplata się z przeszłością a
rzeczywistość z urojeniem. Obnażeni ze swoich najwstydliwszych myśli
bohaterowie stoją nad przepaścią. Ocierają się o obłęd i szaleństwo
przepracowując różnego rodzaju traumy. Atmosfera narracji gęstnieje z każdą
stroną. Sprzyjający depresji wiatr od morza, przeraźliwe krzyki mew i ogromne
szczury wystarczą aby uroić sobie apokaliptyczne wizje.
To mocna książka,
sceny niektórych rozdziałów długo zostaną mi w głowie i w uszach, bo autor
świetnie operuje dźwiękiem. Słyszałam tę książkę jeszcze długo po jej przeczytaniu.
Nie tylko budzące się w umyśle jednego z bohaterów dźwięki instrumentów, ale
też przeraźliwe krzyki mew, złowrogi szum morza, krzyki gwałconych kobiet czy
piski szczurów. Dlatego tak trudno uspokoić się po Kronice umarłych. Mimo to nie miałam wcale wrażenia, że czytam
thriller czy horror. Kamuflaż pierwsza klasa.
Uzewnętrznione
życie wewnętrzne siódemki bohaterów powieści to historie o budzących się w
człowieku demonach, które stopniowo, niezauważalnie potrafią przejąć kontrolę
nad ludzkim życiem. Bynajmniej nie chodzi tu tylko o uzależnienia, ale także o
niespełnione ambicje, kryzysy różnego rodzaju (małżeńskie, kapłańskie) niewinny
błąd oddziałujący na resztę życia, nadwrażliwość, rozbudzona wyobraźnia,
niepodołanie narzuconej społecznie roli - wszystko to potrafi rozbudzić się w
człowieku i bezczelnie rozrastać, kończąc na całkowitym rozerwaniu wnętrza i
szaleństwie. O tym właśnie jest dla mnie książka Odiji, o czekających w
uśpieniu potworach, które mogą dać o sobie znać w najmniej
oczekiwanym momencie, ujawniać się w snach lub po prostu w szaleństwie. Lubię
takie powieściowe rozgrzebywanie psychoanalityczne. A za opis ataku szczurów
daję złoto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz