poniedziałek, 20 lutego 2017

Don Kichot XXI wieku

Wit Szostak, Sto dni bez słońca, 2014



„Są winy, których nie możemy naprawić. Są przeprosiny, które nie wypowiedziane nie w porę, nigdy nie zostaną przyjęte. Nie możemy cofnąć naszych słów i czynów, nie możemy wymazać ich gumką myszką albo klawiszem Delete.”




Główny bohater książki to Lesław Srebroń, zafascynowany twórczością polskiego fantasty Filipa Włócznika naukowiec, który przyjeżdża na małą, deszczową wyspę w ramach wymiany uniwersyteckiej. Dokumentuje on swój pobyt w dzienniku, wtajemniczając tym samym czytelnika nie tylko w przebieg pobytu na Finneganach, ale także w swoje najskrytsze myśli i przeżycia wewnętrzne.

Krótkie rozdziały krok po kroku uzmysławiają, jakim człowiekiem jest Lesław. Autor podejmuje ciekawą grę opisując całą sytuację, tylko z perspektywy głównego bohatera. Zmusza tym samym czytelnika do wyciągnięcia wniosków i ocenienia charakteru naukowca z własnej perspektywy. Dlatego też, to co ja w nim zobaczyłam, może znacznie różnić się od opinii człowieka np. podobnego do Lesława Srebronia. Bo niestety sama kilku takich znam.
Otóż mamy do czynienia z człowiekiem ślepo w siebie zapatrzonym. To ten skrajny przypadek, kiedy poczucie własnej wartości przeradza się w głupie zarozumialstwo i przesadną pewność siebie. Z relacji bohatera o kontaktach z akademickim społeczeństwem fantastycznie można zrozumieć jak działa system takich bezkrytycznie zapatrzonych w swój wyimaginowany geniusz ludzi. Mają wytłumaczenie na każde swoje niepowodzenie, usprawiedliwiają dziwne zachowania ludzi wokół siebie wzmacniając swoją motywację. Idiotyczna naiwność narzuca od razu porównania z Don Kichotem, który nie odczytując sygnałów innych ludzi brnął w swoje szaleństwo.
Oderwanie od rzeczywistości i nieporadność życiowa nie wzbudziły mojego współczucia. Od razu stają mi przed oczami moi znajomi tacy jak on. Każdy z nich ma jakąś pasję, bzika na określony temat, może nawet talent. Ale ich zarozumialstwo nie pozwala się nim dzielić, potrzebują tylko słuchaczy, przyklaskiwaczy. Oczywiście bywa, że tacy zapatrzeni w siebie ludzie osiągają sukces, ale z kim mogą się nim cieszyć, skoro najwierniejszą towarzyszką jest samotność. Dzięki książce Wita Szostaka zrozumiałam co dzieje się w głowie takiego człowieka, jak napędza swoje chore poczucie geniuszu!
„Lubiłem to intelektualne podniecenie, kiedy zabierałem się do czegoś nowego. Myśli napierają, a człowiek pomaga im się narodzić, znaleźć właściwą formę.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz