Daniel Odija, Tartak, 2003
„Drzewo cięte wpół brzmi krótko. Dopiero gdy piła przechodzi przez nie
wzdłuż, piszczy wysoko i zgrzytliwie. Jest to jednak głos zbyt odległy od głosu
zwierzęcej krtani, by się nim przejmować. Co najwyżej wywołuje dreszcze, bo
brzmi tak nieludzko. Dźwięk niczym czas, który poczyna sobie z nami jak chce i
nic sobie z tego nie robi. Podobnie jak my nie robimy sobie nic z ciętego
drzewa. Chyba że meble albo ciepło, które zawsze czuć tylko przez chwilę”.
(s.14)
Powieść Odiji przynisła mi smutne refleksje nad ponurą naturą ludzką. W
metaforycznym opisie małej wioski i jej mieszkańców autorowi udało się pokazać
instynkty kierujące życiem człowieka. Nigdzie tak dobrze jak w małych
miejscowościach, gdzie ludzie żyją w harmonii z przyrodą, nie widać ich
prawdziwych, pierwotnych cech i osobowości. Zbudowana z naturalistycznych
obrazów narracja osnuta jest jednak ciekawym, poetyckim stylem. Dzięki temu
zabiegowi, mimo ponuractwa i postępującej degradacji moralnej opisanego w
książce społeczeństwa, chce się czytać dalej. Poetyckość jest tutaj bardzo
dobrą równoważnią, czyniącą z całej opowieści swego rodzaju przypowieść.
Główny bohater, właściciel tytułowego tartaku, to zaradny prostak. Józef
Myśliwski od pierwszej strony pokazuje beznadziejność swojego chłopskiego
charakteru. Nie wzbudził we mnie sympatii a jego marny koniec dał mi nawet
satysfakcję. Pozostali mieszkańcy wioski nie są lepsi, żaden z nich nie widzi
sensu swojego życia poza przetrwaniem. Nie potrzebują do szczęścia niczego
więcej niż alkoholu, sexu i świętego spokoju (tzn. żeby nikt niczego przypadkiem
od nich nie wymagał). Odija w wywiadach mówił, że nie opisał w tej książce nic,
czego sam nie widział. Przygnębiająca jest to świadomość. Pochodzę ze wsi,
obserwowałam różne ludzkie zachowania, aż takiej degradacji jednak nigdy nie
wiedziałam. Chciałabym wierzyć, że powieść Tartak bazuje na fikcji literackiej.
Podziwiam jednak książki, w których styl podoba mi się bardziej od treści.
Czytałam z zachłannością i mimo ponurego tematu z zauroczeniem. Piękne liryczne
opisy przyrody, zaskakujące metafory i niestandardowe porównania. To proza
wysokiego lotu obfitująca w refleksje na temat przemijania, ludzkiego losu, przeznaczenia,
przynależności do określonego społeczeństwa, samotności aż w końcu też o
śmierci. Do Odiji będę chętnie wracać.
„Wnętrze drzewa, gdy się je przetnie na pół, zastygłe jest w kręgach. Brak
w nim ruchu okrągłych fal, wywołanych upadkiem kamienia w wodę. Jelita drzew są
nieruchome, lecz każdy ich zwój określa przepływ czasu od nasienia do ścięcia.
W tym bezruchu zdrewniałych pierścieni zapisana jest historia wiatru i wody,
powietrza i światła, wszystkiego co ruchome”. (s.13)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz