„Tych, którzy nie bardzo lubią samych siebie i
wikłają się w historie ciągnące ich w dół, trzeba przekonać, że mają dość siły,
by się podnieść.
I jasno powiedzieć:
Jesteś dla mnie ważny, więc będę od ciebie wymagał.”
(s.19)
Jesteś dla mnie ważny, więc będę od ciebie wymagał.”
(s.19)
Joanna Podsadecka
towarzyszyła ks. Kaczkowskiemu w ostatnich dniach życia. Aby jego cenne rady,
słowa i spostrzeżenia nie odeszły w zapomnienie oraz żeby ponownie wesprzeć
założone przez księdza Hospicjum w Pucku wydała po jego śmierci książkę „Dasz radę”.
Przeczytałam całość ze wzruszeniem, bo kolejny raz dzięki mądrym słowom ks.
Jana mogłam na chwilę wsłuchać się w siebie, porozmyślać nad istotą życia.
Książkę tę zakwalifikowałabym do pozycji traktujących o samorozwoju. Po
przeczytaniu całości czuję się lepsza, bogatsza duchowo. Udało mi się dodrzeć
do głębi samej siebie.
Dasz radę to nie tylko monolog czy wywiad, to także dialog,
zapis rozmów z ludźmi, którzy w ostatnim czasie odważyli się zadawać ks.
Kaczkowskemu pytania. Podzielona na cztery tematyczne rozdziały książka,
traktuje przede wszystkim o relacjach między ludźmi. Kolejne części tego zbioru
to: Zobaczyć człowieka, nie przypadek, Gimnastykowanie sumienia, Budowanie
relacji i Miłość ma dość sił. Ksiądz wypowiada się najpierw na konkretny temat,
odpowiadając na pytania autorki, po czym odpisuję ludziom pytającym o konkretną
sytuację nawiązującą do tematu. Rozmawiają m.in. o grzechu i przebaczeniu,
modlitwie i cierpieniu. Pojawia się kilka kontrowersyjnych tematów jak
masturbacja, antykoncepcja czy związki homoseksualne. Jednym słowem autorzy
poruszają tematy bliskie młodym ludziom i obecnie nurtujące
chrześcijańskie społeczeństwo.
„Z nadzieją jest jak ze wszystkim w życiu – mądre gospodarowanie nią ustawia wiele spraw w odpowiedniej perspektywie. Niektórzy mówią, że jest matką głupich. To nieprawda. (s.15)
Ksiądz Jan
odpowiada jak zwykle opisowo, prosto i konkretnie. Nie owija w bawełnę, nie
mydli oczu kościelnymi formułkami. Podoba mi się bardzo charakterystyczne dla
niego nazewnictwo. Mówi na przykład o ojcach-meblach, czyli takich, którzy nie
wchodzą w żadne relacje ze swoimi dziećmi. Dużo opowiada także o kapłaństwie i
powołaniu, nazywając kazania księży częstym metabełkotem albo przestrzegając
ich przed skapłanieniem. Wyjątkowy jest rozdział o dobrej śmierci, gdzie ksiądz
nazywa siebie „Coachem dobrej śmierci”.
„Nie jestem przerażony tym, że będę umierał. Jest
we mnie jedynie jakiś taki ludzki niepokój przed tym, co nieznane, i żal, że za
wcześnie. Bo mam ogromny apetyt na życie. Ale staram się nie wierzgać,
całkowicie poddaję się panowaniu Jego woli.” (s.166)
Najważniejszą
częścią są dla mnie rozmowy o budowaniu relacji z drugim człowiekiem. Mądre i
ważne słowa księdza dały mi dużo do myślenia. Zatrzymały w biegu i pięknie
zmotywowały do rachunku sumienia pod koniec roku. To bardzo dobra książka na
rozpoczęcie Nowego Roku z podsumowaniami i postanowieniami poprawienia swoich
relacji z najbliższymi. No bo cóż jest ważniejszego dla poczucia pełnego szczęścia,
właśnie drugi człowiek.
„Jeśli gimnastykujemy własne sumienie, staje się
ono coraz sprawniejsze. Mięsień sumienia musi pracować, żeby był silny.
Naprawdę jesteśmy w stanie określić jaki czyn był dobrowolny.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz